piątek, 25 października 2013

OGŁOSZENIE!!!!

Przepraszam Was Kochani, ale na jakiś czas muszę zawiesić  bloga. Na jakieś 3 tygodnie. Obiecuję że później szybko dodam kilka rozdziałów. Przepraszam Was ale sami wiecie, szkoła, oceny, nauka.
Jeszcze raz przepraszam mam nadzieję że mi wybaczycie i będziecie czekać na mój powrót. A do tego czasu mam nadzieję że więcej komentarzy pojawi się pod rozdziałami. Chociaż to tylko moje marzenie hehe :)
Do zobaczenia. :D

środa, 23 października 2013

Rozdział 10

*Oczami Nialla*

Obudziłem się. Spojrzałem na zegar. Wskazywał 11:00. W moim łóżku wciąż słodko spała, piękna dziewczyna mocno się we mnie wtulając jakby się czegoś bała. Owszem wiem że się boi. Ale przy mnie jest bezpieczna. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w nią jak śpi. Prześliczny widok. Po jakiś 20 minutach dziewczyna zaczęła się przebudzać.
-Słonko. - Szepnął w jej stronę. Poruszyła się niezadowolona. - Piękna. Czas wstawać.
-Jeszcze pięć minut proszę. - Wyszeptała w moją koszulką, próbując jeszcze postać.
-I tak już nie zaśniesz. Wstawaj.
-Nie chce mi się. Jest mi tak bardzo wygodnie. - Zwróciła swój wzrok w moją twarz i spojrzała w moje oczy. - Ty jesteś wygodny. - Powiedziała z uśmiechem. A ja zaśmiałem się lekko.
-To co zastajemy w łóżku leniuchu? - Spytałem z cwaniackim uśmiechem.
-Tak. - Powiedziała znów wtulając się w moją klatę.
-Tak łatwo nie będzie. -Szepnąłem. Wstałem i szybko złapałem ją i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach. Przebiegając przez salon w stronę tarasu napotkałem dziwne spojrzenia chłopaków. No tak ja biegnący z Kath na rękach, a ta krzyczy jakby ją diabeł opętał. A może opętał? ... Nie nic, nieważne. Wybiegłem przez drzwi prawie wywalając się o krzesło które stało na tarasie i wbiegając do ogrodu wskoczyłem z nią do basenu.
-Niall!! Jak mogłeś!!  -Wydarła się na mnie.
-Oj kochana nie gniewaj się. Złość piękności szkodzi. - Zaśmiałem się.
-Bardzo śmieszne wiesz! Przez ciebie jestem cała mokra! A mamy połowę października idioto! - Wyszła oburzona z basenu. I naburmuszona ruszyła w stronę drzwi. Wyszedłem za nią. I za nim zdążyła wejść do środka i zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, złapałem ją w talii i przyparłem do szklanej ściany, więc chłopaki mogli widzieć wszystko co robię.
-Katherine nie gniewaj się. Chciałem tylko żebyś się rozchmurzyła, żeby było śmiesznie. - Powiedziałem schylając by spojrzeć jej w oczy gdyż miała spuszczoną głowę.
-Nie gniewam się. Na ciebie bym nie mogła. Nawet jakbym chciała, to po postu nie mogę. Nie potrafiłabym.
-Dlaczego? Znaczy cieszę się że się nie gniewasz i w ogóle, ale mówisz że nie mogłabyś, nie potrafiłabyś się na mnie gniewać. Dlaczego?
-Bo cię kocham wariacie. - Powiedziała patrząc mi głęboko w oczy.
-Też cię kocham. - Powoli zaczęliśmy zbliżać nasze twarze do siebie. I w końcu nasze usta się spotkały. Całowaliśmy się najpierw powoli. Zamknęliśmy oczy całując coraz namiętniej. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Przyłożyłem swoje czoło do jej i patrzałem głęboko w błękit jej oczu, topiąc się w nim. Nasze oddechy były nierówne, ciężkie. Staliśmy tak jeszcze chwile, po czym weszliśmy do domu.
-Co tam zakochani? - Rzucił w naszą stronę Liam. Ona się lekko zarumieniła, a ja się troszkę zmieszałem.
-A jak ma być? - Spytała. Ale nie dostała odpowiedzi, bo każdy ją znał.
-Gratuluję, mam nadzieję że będzie razem szczęśliwi i wam się ułoży. - Powiedział Louis wstając z kanapy.

*Oczami Katherine*

-Katherine nie gniewaj się. Chciałem tylko żebyś się rozchmurzyła, żeby było śmiesznie. -Mówiąc to schylał się by spojrzeć mi w oczy, co mu uniemożliwiałam mając głowę spuszczoną w dół.
-Nie gniewam się. Na ciebie bym nie mogła. Nawet jakbym chciała, to po postu nie mogę. Nie potrafiłabym. -Powiedziałam lekko się uśmiechając, czego nie mógł zauważyć.
-Dlaczego? Znaczy cieszę się że się nie gniewasz i w ogóle, ale mówisz że nie mogłabyś, nie potrafiłabyś się na mnie gniewać. Dlaczego? - On serio nie rozumie? No cóż.
-Bo cię kocham wariacie. -Spojrzałam mu głęboko w oczy topiąc się w ich oceanie haha.
-Też cię kocham. -Odpowiedział przysuwając się w moją stronę. Nagle nasze usta się złączyły, gdy się tak stało poczułam się jakby stado fajerwerek wystrzeliło w powietrze. Zamykając oczy całowaliśmy się z coraz większym uczuciem, bardziej namiętniej. Gdy przerwaliśmy pocałunek Niall oparł swoje czoło o moje. Zatapiając się w błękicie moich oczu a ja jego. Staliśmy tak chwile uspakajając oddechy, a następnie weszliśmy do środka.
-Co tam zakochani? - Zaskoczyło mnie to pytanie, tym bardziej wychodzące z ust Liam'a. Zarumieniłam się leciutko. Mam nadzieję że nikt tego nie spostrzegł.
-A jak ma być? -Spytałam, patrząc po kolei na każdego z nich. Słowem się nie odezwali.
-Gratuluję, mam nadzieję że będzie razem szczęśliwi i wam się ułoży. - Powiedział Louis wstając z kanapy i podchodząc do mnie z uśmiechem. Nie powiem tym pytaniem Louis wybił mnie z tropu. Byłam całkowicie zszokowana. Podszedł bliżej mnie i się przytulił - Mała, ja zawsze będę na ciebie czekał. Nie ważne co się stanie wiedz że zawsze możesz do mnie przyjść. A jeśli kiedyś coś się stanie i zerwiesz z Naill'em czego oczywiście ci nie życzę bo chcę byś była szczęśliwa to wiedz że, ja cię też kocham i zawsze będę czekał, tylko daj mi znak. - Wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam w jego ramionach na te słowa. Następnie odrywając się ode mnie stanął i powiedział coś czego bym się nie spodziewała. - Słuchajcie, jest coś czego jeszcze o mnie nie wiecie. Chciałem to wam wczoraj powiedzieć, ale nie chciałem tej dwójce przerywać pięknej chwili. - Wskazał ręką na mnie i Nialla. - Obiecałe sobie wczoraj że powiem wam z rana. I przepaszam żę mogę popsuć wam piękną chwile ale ... - Zaciął się.
-Ale? No słuchamy. Louis powiedz. Nikt nie będzie na ciebie zły. - Powiedziałam łapiąc go za ramię. Odwrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie. W tym czasie Zayn, Harry i Liam wstali z kanapy stając na przeciwko nas. Ja wyminęłam go stając przed nim to samo zrobił Niall.
-Tak samo jak Niall, ja jestem wampirem. I Harry również. Bo zaatakował nas ten sam. Trudno w to uwierzyć pewnie ale to prawda. Demon i Wampir w jednym ciele, nie wiem jak to się stało. Taki jestem. Tacy jesteśmy. - Poprawił się patrząc na Harry'ego. Nagle zamilkł. Było widać że chce jeszcze coś dodać ale nic nie mówił.
-Wiedziałem. - Odezwał się po chwili Niall. -Ja to po prostu czułem. To że w tym domu jest jeszcze chociażby jeden Wampir a tu się okazuję że nawet dwa. Wyczuwałem cię, was przez cały czas, tylko nie myślałem że to ty i Harry. Myślałem że ktoś się tu kręci, jakiś nie proszony gość. Gotowy w każdej chwili zaatakować. A przez cały czas to byliście wy.
-Tak. Chciałem wam już wcześniej powiedzieć, ale się bałem. Bałem się tego że weźmiecie mnie za wariata i uciekniecie, albo wyślecie na jakąś durną terapie. Bałem się tego że się mnie wystraszycie i uciekniecie, zostawiając mnie samego sobie. A ja po prostu nie chciałem was stracić. A teraz gdy Katherine się pojawiła w naszym życiu wszystko nagle się zmieniło. I najmroczniejsze tajemnice, to co zdaję się być nierealne ale jednak jest prawdziwe, zaczęło wychodzić z nas, zaczęliśmy zdradzać swoje sekrety które kilka lat skrywaliśmy.
-Czyli ty też. - Powiedziałam. Patrząc teraz raz na Nialla raz na Louisa i raz na Hazze spytałam. - Jak długo jesteście tacy. Jak długo ty masz 15 lat, ty 16 lat, a ty 18 lat?
-Od 8 miesięcy. - Pierwszy odezwał się Louis. - Ja i Harry. Zaatakował nas gdy wracaliśmy wyszliśmy z karnawału, było koło 23, a w okolicy nie było nikogo bo wszyscy byli w centrum. Myśleliśmy że umrzemy, ale jednak przeżyliśmy.
-A znosicie słońce? - Spytałam z lekkim strachem w oczach.
-Nie.
-No to jak?
-Pierścienie. One nas chronią. By taki zdobyć potrzebna jest Wiedźma. - Otworzyłam szeroko oczy. - Tak one też istnieją. - Powiedział widząc moją minę.
-A tak w zasadzie to ja mam 16 lat a nie 15. - Powiedział Harry. - Rok temu natknąłem się na pewne dokumenty, które mówiły że jestem straszy niż mi mówią. Więc gdy zostałem zmieniony miałaem 16 lat a nie 15. I mimo że straszy jestem w młodszej klasie.
-16 lat mam od 6 lat. - Powiedział Niall i zbliżył się do mnie. - Moja ciotka jest wiedźmą i pomagała mi, cały czas pomaga. I mówi że jak będę miał problem czy coś potrzebował to mam jej powiedzieć zawsze pomoże. Bo w mojej rodzinie jestem kimś w rodzaju Księcia, a moja ciotka jest z tej drugiej gałęzi rodziny i musi być mi posłuszna. Tak wiem to dziwne. I ciotka nigdy rodzicom nic nie powiedziała i nie powie nikomu z mojej rodziny. Za to zawsze mi pomoże. Bo ona wie że musi mi służyć. Ale nie wykożystuje jej. Katherine, jeśli chcesz być jedną z nas, jeśli chcesz być Wampirem musisz skończyć 16 lat to jest warunek.
-A co by się stało jeśli zostałabym zmieniona wcześniej?
-Wtedy umrzesz.
-Zaraz chcesz ... Chcesz się zmienić? - Harry spytał.
-Tak chcę. Zawsze tego pragnęłam. - Powiedział rozmarzona.
-Nie możesz. Nie pozwolę ci. - Dało się zauważyć że powoli zaczyna się wściekać.
-Nie ty o tym będziesz decydować! To moje życie! I będę z nim robić co chcę! Ty nie masz nic do gadania! - Wydarłam się na niego.
-Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia. - Dalej się wykłóca. Mam już go dosyć.
-Zmarnuje je jak zostanę człowiekiem i umrę. - Powiedział dość ostro.
-Ale ... - Przerwałam mu.
-Nie Harry!! Daj spokój!! Nie namówisz mnie do zostania człowiekiem!! - Krzyknęłam na niego
-Ja może nie. Ale Louis tak. W końcu to on za ciebie odpowiada. - Powiedział patrząc wyczekująco na Lou.
-Louis? - Spytałam. I spojrzałam na niego.
-Katherine ja cię zmuszać do niczego nie będę. To twoje życie i ty o nim decydujesz. Nic nas nie łączy żebym cię powstrzymywał. Gdybyś była moją siostrą, to pewnie starałbym się wybić ci ten pomysł z głowy.
- Powiedział Louis. A ja się uśmiechnęłam triumfajnie.
-Dziękuję Louis. - Powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Dziękuję. - Harry wyglądał na poważnie wkurzonego zachowanie Louisa. Ale przecież nie mają prawa mówić mi co mam robić. Co jest dla mnie dobre a co złe.
-Nie ja nie pozwolę ... - Zaczął Harry, ale Louis mu przewał.
-Nie Harry! Ty nie masz nic do mówienia w tej sprawie. A tym bardziej do pozwalania! To jest jej życie! I owszem ja za nią odpowiadam! I uszanuję każdą jej decyzję Harry. Czy ci się to podoba czy nie! Jesteśmy braćmi powinniśmy żyć w zgodzie ...
-Braćmi! Tak! - Krzyknął dało się słychać jakby szydził z tych słów. - Przyszywanymi Louis! Przyszywanymi! Nie zapominaj o tym! I ...
-Uspokójcie się dobra !!! - Wydarłam się uwalniając swoją moc i w tej chwili wokół mnie wydzielała się aura błękitu i czerwieni, przeszywana złotymi i srebrnymi pasmami. - Jesteście braćmi a zachowujecie się jak byście byli wrogami od wielu lat! Dajcie spokój! Kłótnia do niczego nie prowadzi!
-Co ty tam możesz wiedzieć ty ... - Hary zaczął coś mówić, ale mu przerwałam. Bałam się tego co może powiedzieć.
-Zamknij się!! - Krzyknęłam kolejny raz. Tym razem uwalniając kolejną moc. W salonie wywołałam wielkie tornado, wicher porwał wszystko w powietrze. Wszystkie meble unosiły się w powietrzu a razem z nimi w górę poderwali się chłopcy. Liam starał się do mnie dotrzeć ale mu nie pozwalałam. W końcu mu się udało złapał mnie za ramiona chciał coś zrobić, ale nim mu się to udało przeszedł przez niego prąd którym go poraziłam, kolejna moc wyrwała się spod kontroli. Liam padł nie przytomny na podłogę po czym uniósł się przez wicher w pomieszczeniu i wirował bezwładnie po całym pokoju. A wokół mnie zaczął wydzielać się ogień. który wirował.
-Kath! Kath! - Słyszałam czyjś krzyk. Tak jakby dochodził z oddali. - Katherine! Spokój! Uspokój się! Uspokój swój umysł! Stan umysłu jest najważniejszy! Musisz być spokojna. Katherine. Katherine Katherine. - Głos szeptał coraz ciszej moje imię. Zaczęłam robić głębokie wdechy i wydechy, a płomienie ognia robiły się razem z wydechem mniejsze, a wdechem większe, po chwili płomienie zaczęły się uspokajać i znikać. Prą już też przestał ode mnie promieniować. Mijały kolejne minuty a wicher wywołany nie chciał ustąpić. Zaczęłam myśleć o tym by ten wicher, to tornado, to wszystko ustało i po chwili poczułam jak przestaje wiać i wszystko znika a wszystkie meble i chłopaki z wielkim hukiem lądują na podłodze. W tych miejscach w których wylądowali w tych pozostali nie ruszali się z miejsca bojąc się mnie, że mogę coś zrobić. Po chwili moja aura również zniknęłam i wróciłam do normalności. Padłam na kolana miałam zamazany obraz, widziałam jak przez mgłę. Chwilę mi zajęło bym odzyskała całkowicie wzrok. Gdy już doszła do siebie wstałam i podbiegłam do Liama który przeze mnie jest nie przytomny.
-Liam! Liam błagam obudź się ja nie chciała ci krzywdy zrobić Li. Li proszę. - Zapłakałam. Chłopcy podbiegli do nas i patrzyli. Zayn przyłożył dwa palce do szyi Liama.
-Puls jest słabo wyczuwalny. On umiera.
-Nie, nie, nie! Li musisz żyć! - Wahając się położyłam lewą rękę na jego klatce piersiowej w miejscu gdzie ma serce drugą przyłożyłam do głowy Harry'ego który był obok mnie. - Nie ruszaj się. - Powiedziałam do niego czując że się oddala. I od razu się zatrzymał i lekko cofnął z powrotem. - Troszkę do tyłu się cofnij. Muszę być na prostej ręce. Zrobił co kazałam. Mając lewą ręką sztywną, prostą na sercu Li,a prawą trzymałam na czubku głowy Hazzy. - Może zapiec, ale błagam nie cofaj się.
-Dobra. - Powiedział z przerażeniem.
-Nie bój się. A teraz się odpręż, wyluzuj i zamknij oczy. - Zrobił jak kazałam. Ja się porządnie skupiłam. - Ani drgnij. - Powiedziałam i w tym momencie wokół mnie wybuchło czerwone światło. Harry się skrzywił.
-Aaaaa!! - Krzyknął.
-Harry! - Louis też krzyknął. - Harry wszystko w porządku?
-T-tak. - Powiedział przez zaciśnięte zęby
-Będzie dobrze spokojnie. Harry wytrzymasz. - W tej chwili czerwone światło zniknęło a pojawiło się błękitne. Zaczęło przechodzić na Liama.
-Aaaaaaa! - Harry syczał.
-Zayn złap mnie za głowę z obu stron koło skroni. - Od razu mnie złapał. - Tylko nie cofaj rąk. Po chwili Li się obudził, ale ja nie przerywałam czynności. Mój blask zaczął znikać. Gdy znikł całkowicie puściłam głowę Harry'ego i przytuliłam Liama. - Liam. Jak się cieszę. I przepraszam nie chciałam zrobić ci krzywdy.
-Nic się nie stało.
-A właśnie że stało. Przeze mnie prawie umarłeś.
-Przez ciebie wciąż żyję. Nie gniewam się. - Uśmiechnął się lekko.
-Powinieneś się przespać.
-Okej. I dzięki.
-Nie ma za co. W końcu to przeze mnie ...
-Nie! To moja wina, nie powinienem był się zbliżać.
-Dobrze już nic nie mówię. Zayn fajki.
-Jasne. Trzymaj. - Wzięłam całą paczkę i poszłam na taras. Zapaliłam jednego papierosa i zaciągnęłam się mocno. Wypaliłam go w dwie minuty i zapaliła następnego. Nagle poczułam parę rąk oplatającą się na mojej talii odwróciłam głowę i ujrzałam Niall'a.
-Nie pal tyle kochanie. - Powiedział całując mnie w szyję. -Proszę.
-Niall to mnie uspokaja.
-Wiem, ale zatruwasz się.
-Niall, proszę porozmawia o tym kiedy indziej dobrze?
-No dobrze. - Powiedział i pocałował mnie w policzek. Skończyłam papierosa i weszliśmy do środka.
-Katherine. - Harry zawołał mnie z  kanapy na której leżał
-Co? - Spytałam z niechęcią.
-Mogłabyś podejść proszę. Chcę pogadać.
-Niall zostaw nas.
-Dobrze. Będę w kuchni. - Uśmiechnął się do mnie.
-Okej. - Odwzajemniłam ten gest. - O co chodzi Harry?
-Bo ja chciałem cię przeprosić za to co powiedziałem. Wiem nie powinienem. To nie moja sprawa, ale ... ja po prostu nie chce tego dla ciebie zrozum mnie ... - Przerwałam mu.
-Nie Harry, to ty zrozum. Chcę tego. Zawsze tego chciałam. Od zawsze chciałam żeby wampiry istniały i zawsze chciałam być jedną z nich. A ty mi tego nie zabronisz. Nie odbierzesz mi marzeń. Rozumiesz to?
-Ale to jest ...
-Nie Harry skończ już. Skończ ten temat. - Powiedziawszy to wstałam i wyszłam. Poszłam do Nialla. Siedział przy stole i jadł.
-Ooo mój głodomorek. - Zaśmiałam się stając za nim i obejmując go na szyi. On odwrócił się do mnie i pocałował w usta. Posadził mnie na swoich kolanach i zaczął karmić kanapkami które zrobił. Po śniadaniu zabraliśmy się za przygotowanie czegoś na obiad Zaczynając od początku do końca.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 9

*Oczami Liama*

-Mam dużo czasu! A teraz mów! - Westchnąłem ciężko, podszedłem do barku wyciągając z niego cztery piwa i usiadłem na podłodze wskazując miejsce obok by Niall zrobił to samo. Usiadł jak mu kazałem. Wręczyłem mu butelkę do ręki i zacząłem opowiadać.
 /RETROSPEKCJA/
Byliśmy z Zayn'em na wielkiej imprezie w lesie, takie Party Hard. Było dużo ludzi, jeszcze więcej alkoholu, lał się litrami można tak powiedzieć, były różne pijackie zabawy, każdy był pijany, lub naćpany bo narkotyków było również mnóstwo. Nie było tam żadnej trzeźwej osoby. Muzyka głośno grała, światła dawały tylko lampki rozstawione co kilka metrów, a najjaśniej świeciło stanowisko DJ'a i bar. Byliśmy z Zayn'em mocno nawaleni i z dziewczynami poszliśmy się przejść, oddaliliśmy się od świateł lampek i poszliśmy na polane gdzie jedynym światłem, był blask księżyca. Wtedy się zjawili, demony, anioły i inne stwory pozbawione człowieczeństwa jak i te z jej resztkami, istoty nadprzyrodzone. Zaczęła się bitwa, pomiędzy nimi, nas nie zauważyli, zdążyliśmy się schować w krzakach. Ale w pewnym momencie jeden z nich wpadł na nas i ... znaleźli nas. Wyciągnęli i rzucili nami na sam środek polany, okrążyli nas. Walczyli o nas, bili się jedni próbowali nas skrzywdzić, a drudzy bronić. Dziewczyny rozszarpali na miejscu, na naszych oczach, przy nas. Byliśmy cali w ich krwi. A później zabrali się za nas, co prawda nie udało im się nas zabić, ale nieźle nas poharatali. Byliśmy pogryzieni, podrapani. A później zaczęło świtać i zniknęli. Udaliśmy się nad strumyk który znajdował się nieopodal przemyliśmy się i zaczęliśmy wracać do domu. Cały dzień zastanawialiśmy się co robić w związku z rozszarpanymi ciałami dziewczyn, co to było , jak to się zdarzyło. Ale gdy później poszliśmy na tę polanę drugi raz nie znaleźliśmy żadnych śladów bitwy która miała tam miejsce, ani ich. Więc stwierdziliśmy że to były halucynacje, nasze urojenia i nic takiego nie miało miejsca. Ale zmieniliśmy zdanie kilka godzin później. Gdy w nocy przyszły do nas, i chcieli przeciągnąć na swoją stronę. Gdy zaczęli się zbliżać do nas to naszedł nas nagły ostry ból głowy i zemdleliśmy. Następnie obudziliśmy się na podłodze w łazience z kawałki szkła pochodzące ze zbitego lustra, a my cali we krwi ze szramami na całym ciele.
/KONIEC RETROSPEKCJI/
 -I od tamtej pory, wiedzieliśmy że jest coś z nami nie tak, że jesteśmy inni. Czuliśmy to. Czuliśmy tę moc. I zaczęliśmy trenować, uwalniać ją. Ja wybrałem dobro, i dostałem dary anioła, można powiedzieć że jestem aniołem. A Zayn, on zawsze był buntownikiem, wiesz Bad Boyem, to było z góry przesądzone że wybierze zło mimo tego że się starał o dobro, wstąpił w niego demon. Z każdym większym zdenerwowanie uwalnia się w nim demon, który próbuje nim zawładnąć. A ja zawsze go bronie, zawsze mu pomagam, by ta bestia go nie opanowała. Nigdy nie przejmie nad nim kontroli. Dlatego ja tu jestem i zawsze będę przy nim, na dobre i złe. Nawet w chwilach gdy się nienawidzimy chwilowo, jesteśmy na siebie źli, obrażeni, zawsze pójdę za nim nawet jak nie będzie tego chciał. Muszę być przy nim zawsze, bo jak mnie zabraknie to może być za późno a demon się uwolni i Zayn przestanie istnieć. A tego nie chce. On jest dla mnie jak brat. Jak go zabraknie, to ja się nie pozbieram, będzie mi ciężko na pewno. - Skończyłem opowiadać. A Niall cały czas patrzył prosto, był jakby w bezruchu. Nie odezwałem się już ani słowem czekałem na jego reakcje.
-To jest nieprawdopodobne, niemożliwe. - Odezwał się w końcu.
-Ale prawdziwe. To jest trudne do zrozumienia ... - Nie dane mi było dokończyć gdy wciął mi się w pół zdania.
-Tak, wiem. To co mówisz jest bardzo nierealne i nie rozumiem tego, ale ... - Nie wiedział co powiedzieć. Nie dziwię mu się. Gdy ktoś mi powiedział coś takiego, też bym nie wiedział co o tym myśleć. - ale ... - Pokręcił głową, i westchnął. - Nieważne. 

*Oczami Nialla*

Skończył opowiadać, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
-To jest nieprawdopodobne, niemożliwe. - Powiedziałem po chwili.
-Ale prawdziwe. To jest trudne do zrozumienia ... - Przerwałem mu.
-Tak, wiem. To co mówisz jest bardzo nierealne i nie rozumiem tego, ale ... - Jak to powiedzieć? Nie umiem się wyrazić po tym co usłyszałem. Najpierw Katherine, teraz Liam i Zayn. - ale ... - Westchnąłem lekko. - Nieważne. - Teraz się już żaden z nas nie odezwał. Zapadła między nami cisza. Siedzieliśmy tak długo. Nie wiem jak Liam, ale ja rozmyślałem. Zastanawiałem się czy podobną historię mają Louis i Harry. Zastanawiałem się także nad tym czy by nie powiedzieć Liam'owi o sobie. Ale stwierdziłem że nie. Powiem im później wszystkim. Żeby się nie powtarzać. Siedzieliśmy tak dość długo i czekaliśmy kiedy Zayn się ocknie.

*Trzy godziny później*

-To twa już zbyt długo. Już dawno powinien się obudzić. Co się dzieje? - Liam chodził zdenewowany w kółko i nawijał jak opętany.
-Liam uspokój się.
-Łatwo ci mówić, to nie ty znasz go od czterech lat. To nie ty patrzyłeś zawsze jak upada, a potem podnosi się. To nie od ciebie zależy życie twojego przyjaciela. - Był bardzo zdenerwowany. Nie dziwię mu się. Ale ma rację
-Tak Liam, masz rację. Nie znam go tak długo jak ty, nie byłem przy nim w najgorszych momentach jego życia. Ale chodzeniem w kółko nic nie zdziałasz. - Nagle podszedł do Zayn'a i szarpnął nim i próbował go zbudzić.
-Zayn! -Krzyknął. -Zayn! Zayn! Zayn! Zayn! - Darł się cały czas jak opętany, szarpiąc nim na wszystkie możliwe strony. Podbiegłem szybko do niego i próbowałem odciągnąć od Zayn'a.
-Liam! Spokojnie. Tym nic nie zdziałasz a najwyżej pogorszysz daj mu czas.
-Ale on ... On  ... on nigdy tak długo nie ...
-Spokojnie Liam, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Ciiii
-Aaaaaaa!!! - Nagle usłyszałem krzyk Zayn'a. Obaj zwróciliśmy się do niego chcąc podbiec.
-Zayn. - Powiedziałem z ulgą.
-Nie podchodź do niego. - Szepnął w moją stronę Liam.
-Zayn? Zayn to ty? - Zayn natychmiastowo spojrzał na niego.
-Liam. Dziękuję. Znowu mnie uratowałeś. - Powiedział i się uśmiechnął.
-Wróciłeś. - Wyszeptał. - Martwiłem się. Byłeś nie przytomny ponad trzy godziny. One są coraz silniejsze  Zayn. Musisz wznowić trening odpornościowy. Żeby nie dały rady tak szybko nad tobą zapanować.
-Trzy godziny?! Serio?! - Krzyknął
-Tak, serio. - Powiedział ze smutkiem w głosie Li.
-Czas wznowić trening. A Niall przepraszam, wiem że cię wystraszyłem i to porządnie, nie chciałem.
-Spoko, wybaczam. - Powiedziałem z uśmiechem. Ten się tylko zaśmiał, charakterystycznym dla siebie śmiechem.
-Muszę zapalić. - Powiedział wstając i wychodząc na taras.

*Tydzień później*

Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś nudny film gdy nagle do domu prosto do salonu w wielkim pędzie wbiegli po kolei Katherine, Louis i Harry który zaraz po wejściu trzasnął drzwiami.
-Wróciliśmy!! - Krzyknęła rozradowana Kath. - Nigdy nie uwierzycie co nam się przytrafiło. - Powiedziała z uśmiechem.
-Po pierwsze - Zayn wstał z kanapy i podszedł do nich stając na przeciwko Kath i patrząc jej głęboko w oczy. My również wstaliśmy i podeszliśmy. - wytłumaczycie nam wasze nagłe wyjście na biwak. - Powiedział stanowczo.
-Dobrze niema spawy.  - Powiedziała wciąż uśmiechająca się dziewczyna. - Siadajcie powiedziała wskazując na kanapę byśmy usiedli. Cała nasza piątka zajęła miejsce na kanapie,a ona stanęła przed nami. Ja siedziałem z brzegu, więc gdy ona przechodziła by zapewne stanąć na środku przed nami. Ja złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę tak by usiadła mi na kolanie zwrócona bokiem w moją stronę.
-No to opowiadaj. - Powiedziałem i objąłem ją w talii.
-Zaczęło się od tego że opowiedziałam wam moją historie z przeszłości. Później swoją historię opowiedzieli mi Lou i Hazza. Więc postanowiliśmy razem poćwiczyć, bo oni mają podobną historię za sobą co ja. Chcieliśmy w spokoju móc potrenować. I udało nam się. Rozpracowaliśmy nasze moce. Wiemy już jakie mamy i jak z nich korzystać. Powoli uczymy się nad nimi kontrolować. Niedługo będzie dobrze i wszystko będziemy mieli opanowane. - Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Była zadowolona. - To właśnie chciałam wam powiedzieć. A co u was? Co porabialiście przez ten tydzień jak nas nie było? - Zapytała wyraźnie zaciekawiona.
-A nic takiego Liam opowiedział piękną ale straszną historię żywcem wziętą z życia Zayn'a jak i jego samego. Szkoda że tego nie słyszeliście. Bo mają podobną historię do was. Zayn dusi w sobie demona wielką, straszną bestię która próbuję przejąć nad nim kontrole i pozbawić go życia. A Liam, on jest aniołem, który strzeże przed złem Zayn'a. To tak w skrócie. A i oni też ćwiczyli tyle że u nas na ogrodzie. Spokojnie niczego nie zdemolowali.
-Aha. A więc ... Wy też ? - Zapytała nie śmiało.
-Tak też. - Powiedział Zayn.
-Ale zachowywaliście się wtedy jakbyście nie wierzyli.
-No cóż udawaliśmy bo nie chcieliśmy wyjść na jakiś idiotów, którzy wierzą w takie nierealne bzdury. - Powiedział Liam.
-Ej jest coś co musicie wiedzieć. - Powiedziałem, jeszcze bardziej i mocniej otulając Kath w talii.
-No to mów. - Zachęcił mnie Louis z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Ja jestem ... -Zacząłem, ale nie mogłem dokończyć. Wiedziałem że muszę im to powiedzieć, ale się bałem. Bałem się ich reakcji. - Jestem Nieśmiertelnym. - Powiedziałem prawie szeptem.
-Mógłbyś powtórzyć? - Poprosił Harry. Chwilę siedziałem cicho, by po chwili odezwać się jeszcze raz.
-Jestem Nieśmiertelny. - powiedziałem patrząc Katherine prosto w oczy.
-Jesteś ... Co? - Spytał Zayn. I widziałem przerażenie w oczach dziewczyny w którą ciągle się wpatrywałem.
-Nieśmiertelny. Nieumarły. Jestem Wampirem. - Powiedziałem nie przerywając kontaktu wzrokowego z Kath.
-Wampir? - Wyszeptała prosto w moją twarz.
-Tak. - Odpowiedziałem również szeptem. Uśmiechnęła się.
-Od zawsze kocham wampiry. One zawsze mnie inspirowały. Zawsze chciałam być jedną z nich. Nieśmiertelna. Wiecznie młoda i piękna. Bez ograniczeń. Po prostu wolna. - Wciąż szeptała i tylko ja mogłem ją usłyszeć. - Chcę być jedną z was. Chcę być wampirem. Niall, proszę.
-Dobrze, ale nie teraz. Gdy nadejdzie odpowiedni czas.
-Czyli kiedy?
- Gdy skończysz szesnaście lat. Tylko na razie nikomu o tym nie mów okej? - Poprosiłem ładnie.
-Oczywiście. - Już żadne z nas się nie odezwało. Zapadła cisza. A my wpatrywaliśmy się sobie głęboko w oczy. Tak bardzo byliśmy w siebie zapatrzeni że nawet nie zauważyłem kiedy chłopcy sobie poszli zostawiając nas samych. Cały czas siedzieliśmy wpatrzeni w siebie nic nie mówiąc i nagle z tego "transu" wybudził nas zegar oznajmiający że wybiła północ. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę schodów gdy weszliśmy na piętro, zapytałem się jej.
-Idziesz do siebie czy do mnie? Bo z tego co pamiętam nie lubisz zostawać sama.
-Nie sprawię ci problemu? - Zapytała niewinnie.
-Najmniejszego. - Uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła mój gest i udaliśmy się do mnie. Najpierw ona wzięła prysznic, a później ja. Leżeliśmy w łóżku i rozmawialiśmy dość długo. Zasnęliśmy chyba coś koło trzeciej nad ranem.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 8

*Narrator*

Tak jak postanowili tak też ruszyli do lasu. Nie wiedzą co robić, jak zacząć. Jak uwolnić swoje moce? Jak je uaktywnić? Nie mają zielonego pojęcia co mają robić, jakie ruchy wykonać? Nie wiedzą czego mogą się spodziewać po sobie. Nie mają żadnych planów, żadnych teorii jakby to wszystko zacząć. Ale będą się starać na wszystkie możliwe sposoby, by osiągnąć swój cel jakim jest poznanie swojej mocy, uwolnienie jej, i doskonalenie.
W tym samym czasie gdy Louis, Harry i Katherine szli krętymi ścieżkami w lesie w jak najbardziej oddalone miejsce. W domu chłopcy znaleźli kartkę. Byli zszokowani że tak nagle wyszli, bez słowa zostawiając tylko tę kartkę. Czemu poszli sami w trójkę, a nie wszyscy razem. "Czy coś ukrywają?" "Mają jakieś tajemnice?" Chłopcy zastanawiali się dlaczego ich nie wzięli ze sobą. Po mimo tego że są przyjaciółmi i mówią sobie o wszystkim, zawiedli się na nich.

*Oczami Zayn'a*

Uciekając cały czas Liam'owi wpadłem do salonu i znalazłem tam kartkę przyklejoną do telewizora. Zdziwiłem się co ona tu robi, skąd się wzięła. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem.

Chłopaki słuchajcie, Katherine, Harry i ja udaliśmy się na mały biwak wrócimy za tydzień. Wybaczcie że was nie poinformowaliśmy i nie wzięliśmy ze sobą. Ale myślę że z czasem to zrozumiecie.
Wasz Louis :)

Nie wierzę, poszli bez nas, zostawili nas. Co ta ma być? W co oni grają? Chcą mieć ją tylko dla siebie? Niech no tylko wrócą. Powiedzieć że byłem zdenerwowany to było by nie domówieniem. Ja byłem po prostu zły, wściekły na Harry'ego i Louisa. Jak oni tak mogli. "Myślę że z czasem to zrozumiecie." Ta jasne, na pewno. Dalej nie wierząc w to co się stało zawołałem chłopaków.
-Niall! Liam! Chodźcie szybko do salonu! - Krzyknąłem. Już po chwili obaj wpadli jak poparzeni patrząc na mnie dziwnie. Podałem im kartkę.Ich reakcja była podobna.
-Co ta ma znaczyć?! - Krzyknął Niall.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Po prostu wyszli sobie na biwak sami, zostawiając nas z całym tym bałaganem. Niech tylko wrócą, a tak im się oberwie. - Gotowało się we mnie.
-Zayn spokojnie. - Liam próbował mnie uspokoić mówił coś jeszcze ale go nie słuchałem. Nie mogłem. Po prostu nie mogłem skoncentrować się na tym co do mnie mówi. - Zayn czy ty mnie w ogóle słuchasz!? Człowieku co się z tobą dzieję?! Jesteś jakiś dziwny! Opanuj się! - Krzyknął mi do ucha. A ja odskoczyłem i spojrzałem na niego zabójczym wzrokiem. W tej chwili zaczęła odzywać się we mnie ta zła strona, którą ciężko jest mi kontrolować. Zawsze gdy się ujawnia tracę nad sobą kontrole.
-Jak śmiesz na mnie krzyczeć!! - Wydarłem się na niego. Widziałem strach w jego oczach. Bał się mnie zresztą tak jak każdy. Kątem oka zauważyłem że Niall też był przerażony. Żaden z chłopaków, prócz Liam'a nigdy mnie takiego nie widział. Nigdy nie wiadomo co zrobię gdy stracę nad sobą kontrolę. Jestem wtedy zdolny do wszystkiego. Powoli zatracałem się w sobie i ukazywałem prawdziwego Bad Boya którym jestem. Liam zna mnie od ponad czterech lat. Wie jaki jestem na prawdę. Widział mnie w tych najgorszych momentach mojego życia ale także w tych najlepszych, tych najłagodniejszych jak i tych najniebezpieczniejszych. Gdy wszyscy się ode mnie odsuwali, odchodzili, on jeden zawsze zostawał. Był przy mnie gdy go potrzebowałem. Nawet jeśli go przerażałem. Nawet jeśli cholernie się mnie bał zawsze przy mnie był i starał się pomóc. Nawet jeśli ja nie chciałem przyjąć jego pomocy. Nawet jeśli go uderzyłem bo już mnie denerwował. Oczywiście żałuję, bardzo żałuję tego że oberwał ode mnie, dlatego że chciał mi pomóc. On do mnie z pomocą a ja do niego z agresją. Ale nigdy się nie poddał. Był silny, nadal jest. Wiem że zawsze da radę wyciągnąć mnie z kłopotów, z mojego zatracenia. Zawsze przemówi mi do rozsądku i moja ciemna strona się schowa. On był przy mnie gdy wszyscy inni się ode mnie odsuwali. On jeden nigdy mnie nie zawiódł, nie zostawił. Na niego jednego zawsze mogłem liczyć. I wiem że nadal mogę. A przede wszystkim on jeden potrafi nade mną zapanować gdy moja niebezpieczna strona bierze górę. - Jak śmiesz podnosić na mnie głos! - Syknąłem na niego. - Co się ze mną dzieje?! Nic! Nic się ze mną nie dzieje! O co ci chodzi Liam! - Każde moje słowo było wypowiadane z coraz większą agresją. - Ja jestem dziwny?! Niby w którym miejscu?! Gdzie?! - Gdy nie odezwał się po chwili wrzasnąłem na niego znowu. - I co siedzisz cicho?! Czemu się nie odzywasz?! Języka w gębie zabrakło?!
-Zayn. - Powiedział głośno i wyraźnie. - Zayn. - Powiedział jeszcze głośniej. - Skoncentruj się. Skup się. - Mówił łagodnym, ale głośnym głosem. - Spokój jest najważniejszy. Wiesz co masz robić. Nie każ mi ci tego przypominać. - Powiedział prawie że szeptem prosto w moją twarz. - Zayn? Zayn wróć do nas. - Mówił wciąż do mnie. A ja zamknąłem oczy i próbowałem się skoncentrować i uspokoić. Po chwili udało mi się uspokoić oddech więc otworzyłem oczy. Byłem już trochę łagodniejszy. Czułem się lepiej. Ale wciąż nie byłem sobą. Ten demon który we mnie siedzi jest nie do zniesienia. We mnie, w głębi mojej duszy siedzi demon, demon ciemności i zła. A Liam, on jest aniołem. Pomaga, strzeże od złego, poświęca się by było dobrze. Czułem jak zło chce przejąć nade mną kontrolę nie mogę na to pozwolić, ale ono jest silniejsze. Oczy zaczęły zachodzić mi mgłą. Znowu się zaczęło. Demon próbuję się uwolnić. Liam który to zauważył złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Nic, w ogóle nie zareagowałem. Wtedy ścisnął moje ramiona. I nagle poczułem się lepiej. Poczułem jak cało zło oddala się. Oczy przybrały normalny wygląd, a ja znów odzyskałem wzrok. Widziałem jak od Liam'a bije jasne światło, białe, błękitne i złote promienie. A ode mnie ciemne, czarne i czerwone promienie. Jak wychodzi ze mnie ta zła poświata i wystrzeliwuje i kosmos jak najdalej. Gdy całe ciemne światło zniknęło ze mnie zemdlałem.

*Oczami Liam'a*

-Niall! Liam! Chodźcie szybko do salonu! -Usłyszałem krzyk Zayn'a. Więc pobiegłem do salonu za Niall'em którego goniłem. Gdy wbiegliśmy do salonu ten podał nam kartkę po jej przeczytaniu obaj byliśmy zszokowani.
-Co ta ma znaczyć?! - Krzyknął Niall.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Po prostu wyszli sobie na biwak sami, zostawiając nas z całym tym bałaganem. Niech tylko wrócą, a tak im się oberwie. - Zayn prawie że wysyczał. O nie zaczyna się. Znó ten demon próbuje przejąć nad nim kontrolę nie mogę na to pozwolić.
-Zayn spokojnie. -Próbowałem go uspokoić. - Posłuchaj będzie dobrze, oni wrócą i wszystko nam wyjaśnią. Musiał być jakiś powód, bardzo ważny dlaczego tak postąpili. Zayn, słuchaj nie pozwól zapanować tej bestii nad sobą, przez taką błahostkę. Zayn ... - Widziałem że mnie nie słucha. O nie tylko nie to. Odciął się. Odciął się od rzeczywistości. - Zayn czy ty mnie w ogóle słuchasz!? Człowieku co się z tobą dzieję?! Jesteś jakiś dziwny! Opanuj się! -Krzyknąłem mu prosto do ucha. Ten odskoczył ode mnie lekko, i spojrzał na mnie z mordem w oczach. Ale wiedziałem że nie zrobi mi krzywdy. Nie przy na Niall'u. Wiem że źle zrobiłem. Powinienem powiedzieć coś innego. Ale trudno stało się. Pewnie zaraz wybuchnie. Mam nadzieje że uda mi się go szybko opanować. Niall nie powinien widzieć go takiego. Wie że jest Bad Boyem, ale nie wie do czego jest zdolny, gdy jest pozbawiony kontroli nad sobą. Nie wie że on może się pozbawić kontroli i zamienić w istną bestię.
-Jak śmiesz na mnie krzyczeć!! - Krzyknął na mnie przeraźliwie. Przestraszyłem się go. Znowu. Znowu się go boję, on znowu mnie przeraża, ale muszę być silny i odważny dla niego. On mi kiedyś pomógł. Teraz czas na mnie. Będę go chronił zawsze. Mam u niego wielki dług wdzięczności. Nie pozwolę mu się zatracić całkowicie. I zmienić się. Ten demon go nie opanuje. Nie zapanuje nad nim całkowicie. Nigdy. Nie pozwolę na to. Widziałem też że Niall jest przerażony zachowaniem Zayn'a. - Jak śmiesz podnosić na mnie głos! - Syknął. - Co się ze mną dzieje?! Nic! Nic się ze mną nie dzieje! O co ci chodzi Liam! - Był coraz bardziej wściekły. - Ja jestem dziwny?! Niby w którym miejscu?! Gdzie?! - Nie odezwałem się. Nie wiedziałem co powiedzieć. - I co siedzisz cicho?! Czemu się nie odzywasz?! Języka w gębie zabrakło?! - Wrzasnął przeraźliwie na mnie. Czas go uspokoić.
-Zayn. - Powiedziałem głośno i wyraźnie, starając się by nie dało się wyczuć strachu w moim głosie. - Zayn. - Powiedziałem jeszcze głośniej by przebić się prze tę barierę która z pewnością już zdążyła się wytworzyć. - Skoncentruj się. Skup się. - Mówiłem do niego łagodnie, ale głośno. - Spokój jest najważniejszy. Wiesz co masz robić. Nie każ mi ci tego przypominać. - Powiedziałem prawie że szeptem prosto w jego twarz, bojąc się że nie uda mi się go opanować, że zaraz wybuchnie. - Zayn? Zayn wróć do nas. -Po tych słowach zamknął oczy. Po chwili je otworzył. I myślałem że już jest dobrze. Jednak zrozumiałem że się myliłem w chwili gdy jego oczy zaszły mgłą. Czyli jednak. Ten demon się nie poddał. Uwalnia się, bynajmniej próbuje nie pozwolę mu na to. Nigdy! Jeśli ten demon uwalnia się w Zayn'ie ja muszę uwolnić swojego anioła, właśnie dla niego. Muszę go ratować. Złapałem go za ramiona i potrząsnąłem nim. Nie zareagował. Nic kompletnie nic. Kątem oka widziałem Niall'a który z przerażeniem wszystkiemu się przypatruje. Muszę uwolnić swoją moc. Ścisnąłem mocniej jego ramiona i nagle wokół mnie pojawiło jasne światło, które zawsze mi towarzyszy. Błękitne, białe i złote promienie tryskały od mnie w stronę Zayn'a i wyciągały przy mojej pomocy całe zło, które w tej chwili było widoczne. Ciemne światło wokół jego sylwetki. Czerwone i czarne promienie porywane przez moje jasne i wysyłane w kosmos. W końcu udało mi się wyciągnąć całe zło z niego. W chwili w której skończyłem, zemdlał. Odwróciłem się i spojrzałem na Niall'a. Był przerażony, bał się przed chwilą był świadkiem czegoś nie prawdopodobnego, wręcz nierealnego.

*Oczami Nialla*

-Niall! Liam! Chodźcie szybko do salonu! - Krzyknął Zayn. Pobiegłem w tamtą stronę a zaraz za mną biegł Liam. Ten podał nam tylko jakąś kartkę.
-Co ta ma znaczyć?! -Krzyknąłem. Co oni zrobili? Jak mogli? Sami? Bez nas? Co im odbiło? Muszą coś przed nami ukrywać, że nas tak zostawili i poszli sami.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Po prostu wyszli sobie na biwak sami, zostawiając nas z całym tym bałaganem. Niech tylko wrócą, a tak im się oberwie. -Widziałem coś dziwnego w Zayn'ie gdy to mówił.
-Zayn spokojnie. - Liam mówił do niego bardzo spokojnie. - Posłuchaj będzie dobrze, oni wrócą i wszystko nam wyjaśnią. Musiał być jakiś powód, bardzo ważny dlaczego tak postąpili. Zayn, słuchaj nie pozwól zapanować tej bestii nad sobą, przez taką błahostkę. Zayn ... - Bestii? Jakiej bestii? O co chodzi? Nic nie rozumiem. Chciałem się odezwać ale wiedziałem że to nie najlepszy moment. Było widać że Zayn go nie słucha. - Zayn czy ty mnie w ogóle słuchasz!? Człowieku co się z tobą dzieję?! Jesteś jakiś dziwny! Opanuj się! - Liam wrzasnął mu prosto do ucha. Ten odskoczył i spojrzał na niego groźnie.
-Jak śmiesz na mnie krzyczeć!! - Krzyknął Zayn. W tej chwili się przeraziłem. Bałem się go. Zapanował mną strach, z natury jestem odważny, ale w tej chwili on mnie przerażał. - Jak śmiesz podnosić na mnie głos! - Syknął i zrobił małą pauzę. - Co się ze mną dzieje?! Nic! Nic się ze mną nie dzieje! O co ci chodzi Liam! - Było widać że z każdym słowem jest coraz bardziej zły. - Ja jestem dziwny?! Niby w którym miejscu?! Gdzie?! - Gdy po chwili się nie odezwał znowu wrzasnął. - I co siedzisz cicho?! Czemu się nie odzywasz?! Języka w gębie zabrakło?! - Nie poznawałem tego Zayn'a. Wiedziałem że jest Bad Boyem. Ale żeby aż takim? Coś w nim jest. Tylko nie wiem co, ale podejrzewam że zaraz się dowiem. Ale obym się mylił. Nie chcę tego widzieć.
-Zayn. - Liam powiedział głośno i wyraźnie. - Zayn. - Podniósł trochę głos. - Skoncentruj się. Skup się. - Mówił łagodnym, ale wciąż głośnym głosem. - Spokój jest najważniejszy. Wiesz co masz robić. Nie każ mi ci tego przypominać. - Powiedział prawie że szeptem prosto w jego twarz. Ale wciąż na tyle głośno bym i ja to usłyszał. - Zayn? Zayn wróć do nas. -Powiedział. Ten tylko zamknął oczy by  po chwili je otworzyć. Nie minęła minuta a jego oczy zaszły mgłą. "Co się do jasnej cholery dzieje. Co tu jest grane? O co chodzi? Co mu się stało?" Nagle wiele pytań pojawiło się w mojej głowie. Wiem że prędzej czy później uzyskam na nie odpowiedź. Będą musieli mi powiedzieć o co chodzi. Liam złapał go za ramiona i potrząsnął niem, ten w ogóle nie zareagował. Chwycił go mocniej wiedziałem to, bo zauważyłem jak mocniej zaciska na nim dłonie. I nagle od Liam zaczęło bić strasznie jasne światło. Błękitne, złote i białe promienie skierowały się w stronę Zayn'a, w chwili w której go dotknęły pojawiło się ciemne światło dobiegające od niego oraz jego czarne i czerwone promienie, wyciągane z niego przez te jaśniejsze należące do Liam'a. Ta ciemność bijąca od Zayn'a została wysyłana w powietrze, w górę, chyba w kosmos, albo ... nie wiem. Po postu gdzieś daleko. Nagle to całe ciemne światło Zayn'a zniknęło, a on sam zemdlał. W tym czasie jasne światło bijące od Liam'a powoli się gasiło. Byłem przerażony całą tą sytuację.
-L-Liam co t-to było? - Zacząłem się jąkać
-Niall spokojnie. - Powiedział i chciał do mnie podejść.
-Nie zbliżaj się! - Krzyknąłem a ten nagle się zatrzymał.
-Niall. Rozumiem cię. Nie musisz się bać. Nic ci nie zrobię. Nie jestem zły.
-C-co z nim? -Spytałem pokazując na Zayn'a trzęsącą się ręką.
-On tylko zemdlał. Za jakiś czas powinien się obudzić.
-C-c-co się st-sta-ało? Co-o t-to było? - Jąkałem się. "Niall uspokój się" mówiłem do siebie w duchu. - Liam wytłumacz  mi co się dzieję?! -Wrzasnąłem na niego.
-Niall to długa historia ... - Nie dałem mu dokończyć.
-Mam dużo czasu! A teraz mów! - Ten westchnął ciężko i głośno po czym podszdł do barku wyciągnął cztery piwa i usiadł na podłodze wskazując miejsce obok niego bym również to uczynił. Zrobiłem jak kazał. Wręczył mi butelkę do ręki i zaczął opowiadać.

sobota, 19 października 2013

Rozdział 7

*Oczami Nialla*

-Katherine!! Louis!! Pizza przyszła!! -Zawołałem ich. Po chwili dało się słychać krzyk Kath.
-Kto ostatni w kuchni zamawia kolacje!!  -Zawołała do Louisa.
-Ej!! - Było słychać oburzenie w jego głosie. Katherine wbiegła do kuchni i odwróciła się przodem do wejścia i nagle na nią wpadł rozpędzony Lou. Przewrócili się, byli w takiej pozycji że wyglądali jakby mieli zaraz się pocałować. - Oszukiwałaś. - Powiedział spokojnie.
-Wcale nie. - Broniła się. - Nie moja wina że jesteś taki wolny i nie umiesz się do tego przyznać, że przegrałeś z dziewczyną. - Powiedziała z widocznym zadowoleniem na twarzy. Louis wstał i podał jej rękę by jej pomóc, ta od razu ją chwyciła a on ją podniósł. Dosiedli się do nas do stołu i zaczęli jeść swoje pizze. Oczywiście na stole nie zabrakło alkoholu podczas obiadu poszły 3 litry, czyli pół litra na łebka. Oczywiście pizze to ja zamawiałem a zamówiłem ich trochę dużo bo 9 największych. Harry, Louis, Zayn i Liam zjedli tylko jedną. A ja i Kath zabraliśmy się za drugą. Gdy oboje skończyliśmy w tym samym czasie i sięgaliśmy po ostatnią, to rozpętała się wojna. I zamiast zjeść normalnie tę pizzę zaczęliśmy ją sobie nawzajem wyrywać. A w efekcie końcowym wybuchła wielka wojna na żarcie chłopaki z lodówki i szafek zaczęli wyciągać jedzenie, przyprawy i różne składniki spożywcze. I w jednej chwili nasza kuchnia zamieniła się w poligon, a jedzenie w amunicje. Po chwili nasza wojna zamieniła się w gonianego i zaczęliśmy biegać po całym domu, brudząc wszystko czego się dotknęliśmy. A później Ja, Harry, Louis, Zayn i Katherine schowaliśmy się Liamowi. Kątem oka zauważyłem że Kath, Harry i Louis wchodzą do szafy w korytarzu przy wyjściu, a ja udałem się do kuchni i wziąłem z szuflady łyżki i wyszedłem powoli rozglądając się. Nagle z salonu wybiegł w moją stroną Liam. Wyciągnąłem w jego stronę łyżki a ten zaczął krzyczeć.
-Aaaaaa!!!! Łyżka!!! Tylko nie łyżka!! Niall nie!!! Błagam!!! - Ze śmiechem zacząłem się do niego zbliżać. - Aaaaaa!!!! - Zaczął się drzeć jak opętany i uciekać a ja za nim goniłem. Trochę się z nim pobawiłem chowając się a później wyskakiwać z nienacka z łyżkami w rękach.

 *Oczami Hazzy*

Przy obiedzie wybuchła wielka wojna którą zaczęli Niall z Kath bijąc się o ostatnią  pizze. W ruch poszła cała zawartość lodówki, pozbawiliśmy się także wszystkich przypraw i produktów spożywczych. Po chwili cali brudni zaczęliśmy ganiać się po całym domu przez co zostawialiśmy wszędzie resztki jedzenia. Po chwili razem z Lou i Kath schowaliśmy się w szafie na korytarzu. Bo nie chciało nam się już biegać, a wiedzieliśmy że tu nas szukać nie będą. Więc mieliśmy trochę czasu. Przez procenty które buzowały w naszych żyłach byliśmy bardzo rozluźnieni. A ja, jak to ja zacząłem się przystawiać bardziej do Katherine. Oczywiście Lou też, w końcu on był też w niej zakochany. Ja jeden zawsze wiem co mu jest w końcu znamy się prawie od zawsze. Jesteśmy dla siebie jak bracia. Ale gdy chodzi o dziewczynę to między nami zawsze jest wielka rywalizacja i podboje, by podbić serce tej o którą się "bijemy" a teraz jest inaczej bo do naszej dwójki dołączyły jeszcze dwie osoby Zayn i Niall. Ciekawe kogo wybierze. W końcu kiedyś będzie musiała. Gdy nadejdzie czas i pozna nas lepiej i w ogóle wszystko to wybierze. Na pewno, kogoś wybierze. A tym czasem zaczynamy naszą grę. Rywalizacja Ja Harry vs Louis.

*Oczami Louisa*

W kuchni rozpętała się wielka wojna na jedzenie, przyprawy, mąka, cukier, jajka, ketchup, majonez, ser, sałata i wszystko co jadalne zaczęło latać po całej kuchni. A po chwili cali brudni zaczęliśmy gonić się po całym domu zabrudzając go w najmniejszych zakamarkach domu. Po chwili ze zmęczenia chciałem gdzieś usiąść, a żeby to zrobić trzeba było się schować. Widziałem że Kath też jest zmęczona. "To pewnie przez alkohol tak się zmęczyliśmy" pomyślałem. Zaciągnęłem ją do szafy w korytarzu by się schować a razem z nami niestety wszedł Harry. Wiedział o co mi chodzi i chciał mi w tym przeszkodzić. Ale ja i tak nie zamierzam zrezygnować. I zacząłem to co planowałem. Zacząłem ją dotykać lekko i ostrożnie bacznie obserwując jej reakcje. Widziałem że jej się podoba. Odsunąłem ręce od niej a jej mina nagle się zmieniła. Było widać po niej że pragnie mojego dotykać. Nagle Harry odsunął mnie sam się do niej przybliżając wymawiając niema "Ja vs Ty". I już wiedziałem o co chodzi. Więc czas zacząć nasz grą Ja Louis vs Harry.
Teraz to on ją dotykał tak jak ja chwile wcześniej. A jej twarz przybrała tą samą minę jaką miała przedtem, ale po chwili zrobiła zdziwioną minę. Widząc że to nie ja tylko Harry.
-Co ty tu robisz? - Spytała szeptem Harry'ego
-Ja ... Yyy ... -Zaczął się jąkać. Nie wiedział co powiedzieć. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony ja z resztą też. Hazza wydawał się być urażony jej zachowaniem.

*Oczami Hazzy*

Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się takiej reakcji myślałem że jej się spodoba, jednak jak widać myliłem się. Może powinienem zrezygnować i odejść. Zostawić ich samych. Albo udam że coś mi się stało i ... nie w sumie nie, bo będą się martwić.
-Ja ... Yyy ...
-Harry? Louis? Czy wy mi o czymś nie mówicie?
-My ... yyy ... ja ... bo to chodzi o to ... - Louis chciał nas usprawiedliwić, a zaczął się jąkać
-To nic. Ja przepraszam nie powinienem był cię dotykać. Wiem że możesz sobie tego nie życzyć.Ale ja już taki jestem, nachalny, tym bardziej po alko. - Udawałem że nie wiem że Lou ją dotykał. Żeby chociaż jemu się nie oberwało. Przez to co zrobiłem wiem że on może mieć większe szanse, a ja mniejsze. Ale no cóż. Lou jest dla mnie jak brat i chce dla niego jak najlepiej. Chcę tylko jego szczęścia. A także szczęscia Katherine.

*Oczami Katherine*

Louis zaciągnął mnie do szafy by schować się przed goniącym nas Liam'em. Nagle zaczął mnie dotykać był taki ostrożny, jakby bał się że zrobi mi krzywdę. Nie powiem podobało mi się to, ale to pewnie działały tak na mnie procenty. Chociaż, może naprawdę coś do niego czuję. Czułam jego wzrok na sobie. Patrzył na mnie, obserwował. Obserwował zachowanie mojego ciała. Sprawdzał jak on na mnie działa. Nagle mnie puścił i moja mina zmieniła się na niezadowoloną. Po chwili znowu poczułam ręce na swoim ciele uśmiechnęłam się ale po chwili się zdziwiłam że to nie mogą być ręce Louisa bo obejmowały mnie z dugiej strony. Otworzyłam oczy i zobaczyła Hazzę.
-Co ty tu robisz? - Spytałam szeptem.
-Ja ... Yyy ... -Zaczął się jąkać.
-Harry? Louis? Czy wy mi o czymś nie mówicie? - Spytałam.
-My ... yyy ... ja ... bo to chodzi o to ... - Louis chciał coś powiedzieć, ale mu nie wychodziło. Wtedy odezwał się Harry.
-To nic. Ja przepraszam nie powinienem był cię dotykać. Wiem że możesz sobie tego nie życzyć.Ale ja już taki jestem, nachalny, tym bardziej po alko. - Ufff czyli nie zauważył że tego co się przed chwilą działo.
-Ej chłopaki. Możecie mi powiedzieć w jakich okolicznościach wam się przytrafiło to samo co mnie?
-Praktycznie w takich samych. Tej nocy byliśmy w klubie, jak wróciliśmy do domu to od razu zasnęliśmy, a zbudziły nas one, tak samo było ich dużo, pewnie więcej niż u ciebie, bo po pierwsze miałem duży dom, bardzo duży, a po drugie było nas dwóch. Otoczyły nas i ...
-I dalej nic nie pamiętamy. Tak jak ty również obudziliśmy się w łazience cali we krwi z wielkimi ranami w poszarpanych ubraniach. I często nas nachodzą, gdy jesteśmy sami we dwójkę w jednym pomieszczeniu najczęściej. A rzadziej gdy jesteśmy osobno ale także. Przychodzą do nas. Nachodzą nas. - Powiedział Harry.
-I to jest właśnie najgorsze nie?
-Ale co? - Spytał zdezorientowany Hazza.
-To że nie wiesz, nie wiemy co się stało. Wtedy gdy byliśmy nie przytomni. Co się z nami działo. Co z nami zrobili. I dlaczego to robili.
-Tak to jest najgorsze. Zadaję sobie te same pytania od dnia w którym to się zdarzyło. - Powiedział Lou.
-Jesteśmy inni. Co to miało znaczyć. Co ma znaczyć że jesteśmy inni? Lepsi? Wytrzymalsi? Silniejsi? Czy co? - Wyrażałam głośno swoje myśli.
-Nie wiem co mieli namyśli mówiąc to. Ale wiem jedno. Nie możemy pozwolić im sobą zawładnąć. Ani zapanować nad naszymi umysłami. Razem jesteśmy silniejsi. Pokonamy to. Pokonamy ich. Przezwyciężymy to. Razem damy radę. Razem możemy wszystko. - Powiedział Louis patrząc mi prosto w oczy. Później spojrzał na Harry'ego.
-Razem damy radę. Razem możemy wszystko. - Powtórzyłam jak echo. -Razem. Razem zwyciężymy. Wygramy ze złem. Pokonamy to co nas nęka każdej nocy, co nas śledzi, co nas prześladuje i namawia do tego na co ma ochotę. Pokonamy to. Razem. - Powiedziałam niczym przywódca armii. W tej chwili czuję się jak wojowniczka. - Podejrzewam, że to jest najlepszy czas by zacząć trening.
-Jaki trening? - Spytał zdziwiony Harry. Już chciałam odpowiedzieć, ale Louis mnie wyprzedził.
-Trzeba zacząć trenować swoje moce. Sprawdzić jakie mamy. I do czego jesteśmy zdolni.
-Tak, Lou właśnie o to chodzi. Czas zacząć nasz trening i sprawdzić na co nas stać. - Powiedziałam i wstałam z podłogi na której siedzieliśmy. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam z szafy nikogo nie było w pobliżu, więc ostrożnie i powoli wyszliśmy. - Robimy tak każdy idzie się wykąpać i spakować to co najpotrzebniejsze. Zostawimy chłopakom karteczkę że idziemy na biwak do lasu wrócimy za tydzień.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. A ze względu na to że mam łazienkę wspólną z Harry'm to on poszedł gdzie indziej. Wykąpana z całego tego syfu który kiedyś był jedzeniem weszłam do pokoju i do plecaka spakowałam dwie bluzki, dwie pary spodni i jedną bluzę, oraz bieliznę i kilka innych potrzebnych rzeczy. Ze spakowanym plecakiem powoli i ostrożnie wyszłam z domu,tam już czekali na mnie chłopcy. I razem ruszyliśmy w stronę lasu.
-Zostawiliście kartkę chłopakom? - Spytałam zanim się oddaliliśmy.
-Tak jak kazałaś tak napisałem. - Powiedział Louis.

Rozdział 6

*Oczami Katherine*

Siedziałam na kanapie i patrzałam jak Zayn i Liam grają razem w Call Of Duty. Po jakiś 15 minutach wstali.
-Mamy coś do załatwienia na mieście. - Powiedział Zayn.
-Macie, pograjcie sobie wy w coś,  a my wychodzimy.
-Kiedy wrócicie? - Spytała ciekawy Niall
-Bo ja wiem. Jak wrócimy to będziemy. - Powiedział Liam z uśmiechem na twarzy.
-Zayn! - Krzyknęłam zanim opuścili dom.
-Co?
-Czy będę mogła ... - Nie dane mi było skończyć, gdyż Zayn mi przerwał.
-Jasne. W szufladzie przy łóżku. - Powiedział z uśmiechem i wyszedł. Ten chłopak wie o co mi chodzi. Hahaha. Zaśmiałam się w duchu. Wstałam z kanapy i udałam się do jego pokoju. Z szuflady wyciągnęłam papierosy i zapalniczkę. Wyciągnęłam jedną fajkę i zaciągnęłam się mocno. Tak, tego mi było trzeba. Rzuciłam się na łóżko mulata i leżąc na plecach na jego łóżku powoli zaciągałam się dymem z papierosa. Po 10 minutach wróciłam na dół. Nialler i Lou dalej grali, a Hazzy wciąż nie było w salonie. Siedziałam na kanapie i się strasznie nudziłam. W końcu Lokowaty postanowił zaszczycić nas swoją obecnością, wychodząc z kuchni.
-Harry !!! - Krzyknęłam. A ten podskoczył i spojrzał na mnie. - Wreszcie. Nudzi mi się. - Powiedziałam już normalnie, robiąc smutną minkę. W tym samym czasie do domu wrócili Liam i Zayn. Szybko wrócili pomyślałam w pierwszej chwili a następnie patrząc na zegar stwierdziłam że jednak nie tak szybko. Nie było ich 2 godziny. Wchodzący do pokoju z torbą Zayn, i Liam z plecakiem i jakąś teczką zdziwili mnie.
-Ej!! Skąd macie moje rzeczy?! - Spytałam zszokowana.
-Zabraliśmy je z twojego pokoju hotelowego i zapłaciliśmy za twój pobyt tam. Od teraz mieszkasz z nami. - Powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn.
-A to - Wskazał na teczkę Liam. - są twoje papiery, wszyściutkie. Dzięki którym załatwiliśmy ci szkołę. Będziesz chodzić do jednej klasy z Harrym.
-Cooo??!! Mam mieszkać z wami?? Ja .. Nie mogę. Ym ... nie.
-Bez dyskusji, zostajesz z nami.
-Ale ...
-Spokojnie. Pójdę później do urzędu i podpisze papiery na twojego opiekuna. Mam tam kilku znajomych więc bez problemu mi dadzą odpowiednie papiery bez zbędnych osób i podpisów. - Powiedział Louis. No tak w sumie to może on zrobić coś takiego w końcu jest już pełnoletni, ale bierze na siebie całą odpowiedzialność. Za mnie. Jeśli ja coś zrobię to on będzie pogrążony.
- Nie Lou, ja nie mogę. Nie chcę żebyś był za mnie odpowiedzialny.
-Nie martw się. Nie dam ci żadnych zakazów, nakazów, ani nic z tych rzeczy. Możesz obić co chcesz.  Chłopakom też takie papiery podpisałem. Jestem odpowiedzialny za całą czwórkę  tych wariatów. - Powiedział śmiejąc się. - A o jedną osobę więcej do opieki - Przy tym słowie zakreślił cudzysłów w powietrzu. - Nic mi nie będzie. I tak nikt mnie nie słucha. A przynajmniej nie wezmą was do domu dziecka czy sierocińca czy Bóg wie gdzie jeszcze. - No w sumie to ma racje.
-Dziękuję Louis. Jesteś kochany. - Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. - Jesteś wspaniały. Wszyscy jesteście. Dziękuję wam.
-Czuj się jak w domu. W końcu od dzisiaj, to też jest już twój dom. Pamiętaj zawsze masz gdzie wracać. Jakbyś miała jakiś problem masz nas. - Powiedział troskliwie Liam. - A ja odkleiłam się od Louisa i wzięłam mój plecak. Chciałam także wziąć torbę ale Harry mnie uprzedził. Więc razem udaliśmy się do mojego pokoju. Harry pomógł mi rozpakować swoje rzeczy i tak dużo ich nie było. Gdy skończyliśmy Harry złapał mnie za nadgarstki i pociągnął w swoją stronę siadając na łóżku, a ja stałam między jego nogami.
-Usiądź. - Powiedział i wskazał miejsce obok siebie, więc usiadłam. - Odpowiesz mi na pytanie jak cię o coś zapytam?
-Zależy jakie to pytanie.
-Odpowiesz czy nie? To ważne. - Westchnęłam ciężko.
-Dobrze odpowiem. O co chodzi?
-Czemu wczoraj chciałaś żebym został z tobą? - Wiedziałam że o to się zapyta.
-To jest dla mnie trudny temat. Proszę nie każ mi tego mówić. Nie chcę o tym myśleć.
-Ale musi być coś ważnego, coś co cie dręczy, coś czego się boisz że tak postąpiłaś. Proszę powiedz mi. O co chodzi Katherine.
-Harry ... to ... ja ... - Dopadły mnie wspomnienia. Znowu wróciły. Wrócił obraz z tamtych wydarzeń. I zaczęłam mu opowiadać.

/RETROSPEKCJA/
 Wracałam właśnie do domu z kolejnej imprezy pijana i zmęczona. Była 3:15. Nic mi się nie chciało. Jedno na co miałam ochotę to położyć się w ciepłym wygodnym łóżku i zasnąć. Weszłam do domu. Nic cisza. Rodziców nie było w domu, albo nie zauważyli że zniknęłam i znów udałam się na imprezę i spali w najlepsze. Ale nie ma ich w domu ponieważ nie widziałam na wieszakach ich kurtek. "Lepiej dla mnie" pomyślałam. Po cichu i na palcach udałam się do swojego pokoju. Położyłam się i od razu zasnęłam. Obudziły mnie jakieś dziwne dźwięki. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 4:07. Usiadłam na łóżku i zapaliłam światło. I zamurowało mnie. W moim pokoju były różne stwory, demony. "Co jest grane? Co tu się kurwa dzieję?" Pytałam samą siebie w myślach. Miałam wielkie nadzieje że to tylko zły sen i zaraz się obudzę. Ale nic takiego się nie działo. To była prawda. To się działa naprawdę. Nie mogłam w to uwierzyć nie mogłam nic zrobić. W pokoju pojawiało się ich coraz więcej. Szybko wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju na holu było ich pełno tak samo jak w innych pokojach. Nie wiedziałam co robić. Były wszędzie. Szły za mną. Wbiegłam z powrotem do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Dobijały się chciał wejść. "Czego one chcą?!" Krzyczałam do siebie w myślach. "Jak to możliwe?! Co się dzieje? Jak to możliwe że demony są w moim domu, że w ogóle istnieją? Co jest grane?" Od tego czasu zaczęłam wierzyć w istoty nadprzyrodzone. Wszystkie jakie tylko istnieją. A każdej nocy gdy jestem sama w pokoju mnie nawiedzają. Przychodzą do mnie. Szepczą coś. Namawiają mnie do różnych rzeczy. Chcą żebym robiła złe rzeczy. Namawiają do morderstw, do okaleczania siebie i innych, do nękania. Chcą żebym była zła. Ale ja nie chce. Chce być normalna. Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Co jest ze mną nie tak? Że to właśnie do mnie przyszły. "Dlaczego ja?" pomyślałam wtedy i to pytanie zadaje sobie codziennie kilka razy od tamtego dnia. Każdego dnia, każdego wieczora i każdej nocy, gdy wyczuwam ich obecność zastanawiam się "Co ja takiego zrobiłam że zaczęły mnie nękać? Czym sobie na to zasłużyłam?". Nie widzę ich ale wiem że są w pobliżu, wiem że mnie obserwują. Wiem że są gdzieś obok. "Czemu całe zło spotyka zawsze mnie?"  


I nagle jeden z tych demonów wdarł się do mojego pokoju. Zaczął się do mnie zbliżać.
-Kim jesteś?! Co tu robisz?! Czego ode mnie chcesz?! - Zaczęłam krzyczeć do niego. Nie odpowiedział. Spodziewałam się tego. - Czego ode mnie chcecie ?!?! - Zaczęłam głośniej krzyczeć.
-Jesteś inna. - Wydobył z siebie przerażający pomruk.
-Inna?! Inna, znaczy jaka?!
-Jesteś naznaczona.
-Że co?!
-Jesteś naznaczona. Przemawia przez ciebie wielka moc. Wykorzystaj ją. Uwolnij. Oddaj nam ją. Przyłącz się do nas. Razem zdobędziemy wszystko. Razem możemy wszystko. Nie pożałujesz dnia w którym do nas dołączysz. Wtedy wszystko się skończy. Całe zło które cię spotykało od samych narodzin. Po prostu zniknie.
-Nie! Nie jestem! Nigdy nie byłam! Nie wiem o czym ty mówisz! Ja nic nie wiem by coś takiego miało miejsce! Ja nic nie wiem o żadnym naznaczeniu! Ani o żadnej piekielnej mocy! O ci chodzi?! Odejdź!
-Bo to się zdarzyło w dniu w którym się urodziłaś. Została przekazana ci wielka moc, potężna. Możesz ją wykorzystać przeciwko tym którzy przez całe życie cię dręczyli, dokuczali, poniżali. Pożałują dnia w którym zaczęli ci ubliżać. - I wtedy do pokoju wdarło się kilkoro innych demonów.
 Byli przerażający. I było ich tak wielu. Bałam i to bardzo, bardzo mocno. "Co robić? Co mam zrobić żeby oni sobie poszli, żeby zniknęli? I co on ma na myśli mówiąc że jestem naznaczona, mam moc? Co się dzieje?" Nie mogłam pozbierać myśli. Nie mogłam się ruszyć stałam w jednym miejscu cały czas, a oni się do mnie z każdą mijającą sekundą zbliżali. Powoli, bardzo powoli.
/KONIEC RETROSPEKCJI/
-Nie wiem co się stało później. Nie pamiętam. Wiem tylko tyle że zemdlałam, a jak się obudziłam leżałam cała obolała i zakrwawiona w łazience, na podłodze leżały kawałki szkła, lustro było zbite. Gdy wstałam z podłogi i przyjrzałam się sobie to... Moje ciuchy były całe podarte, postrzępione. A na ciele pełno śladów cięć. Do tej pory mam blizny, tyle że lekkie. Nie są już tak widoczne jak na początku. Jak trzy lata temu w marcu. I od tamtego czasu każdego dnia, każdej nocy mnie nawiedzają, a tylko wtedy gdy jestem sama. Sama w pokoju. Bo ... wydaje mi się że nie mają odwagi by pojawić się przy kimś. Harry boję się. Po prostu się boję. Możesz wziąć mnie za wariatkę Harry, ale to prawda. To wszystko miało miejsce. - Cały czas opowiadając mu to patrzyłam głęboko w oczy.
-Wierzę ci Katherine. Naprawdę ci wierzę, choć wiem że to mało prawdopodobne, ale ci wierzę. - Uśmiechnęłam się blado.
-Dziękuję Harry. Teraz już wiesz skąd takie zachowanie. Ja po prostu ... - Nie dane mi było dokończyć gdyż przerwał mi w pół zdania.
-Wiem. Boisz się. Będąc z nami nie masz czego. Tutaj z nami nic ci nie grozi. Uwierz mi. Zaufaj mi, zaufaj nam. - Poprawił się patrząc i pokazując bym się odwróciła. Za moim łóżkiem na podłodze siedział cała czwórka.
-Czy wy ... - Zaczęłam.
-Tak, wszystko słyszeliśmy. - Powiedział Louis wstając i podchodząc do mnie. Od razu się do niego wtuliłam. - Z nami jesteś bezpieczna. Z nami nic ci nie grozi. - Wyszeptał. Nie wiem ile tak siedziałam wtulona w Louisa, ale chyba dość długo gdyż byłam już cała zesztywniała. On tylko siedział i cały czas głaskał po plecach. Dodając mi tym otuchy. Czułam jakby wiedział przez co przechodzę.

*Oczami Louisa*

-Wiem. Boisz się. Będąc z nami nie masz czego. Tutaj z nami nic ci nie grozi. Uwierz mi. Zaufaj mi, zaufaj nam. -Poprawił się patrząc na nas i pokazał Kath by się odwróciła. Widziałem zdziwienie na jej twarzy, ale także ulgę, spowodowaną chyba tym że nie będzie musiała powtarzać tego kolejny raz.
-Czy wy ... - Zaczęła, ale jej przewałem.
-Tak, wszystko słyszeliśmy. - Powiedziałem wstając i podchodząc do mnie. Gdy usiadłem obok niej, szybko i mocno się we mnie wtuliła. Lekko się uśmiechnąłem, na szczęście nikt tego nie zauważył. - Z nami jesteś bezpieczna. Z nami nic ci nie grozi. - Wyszeptałem do jej ucha. Siedzieliśmy wtuleni w siebie z dobre 15 minut. Masowałem ją po plechach by poczuła się lepiej by się rozluźniła. Byłem tak bardzo zajęty dziewczyną, że nawet nie zorientowałem się kiedy chłopaki wyszli i zostawili nas samych. Dopiero teraz zauważyłem że nie ma ich w pokoju.
-Katherine!! Louis!! Pizza przyszła!! - Zawołał Niall z dołu. Kath w ogóle nie zareagowała.
-Kath, idziemy? - Nic nie odpowiedziała. - Katherine choć wiesz jaki jest Niall zaraz wszystko zje i nic dla nas nie zostanie a na pewno jesteś głodna. Jest 14:00 - Powiedziałem patrząc na zegar. Spojrzała mi prosto w oczy. Miałem wrażenie że ten moment trwa wiecznie, a w rzeczywistości była to tylko chwila.
-Dziękuję. - Powiedziała prawie szeptem.
-Za co? - Nie powiem zdziwiłem się.
-Za to że jesteś. Za to że mi pomagasz. Pocieszasz. Za to że jesteś przy mnie. Wiem że ty jeden jak nikt inny potrafi mnie w tej chwili zrozumieć. I ty jeden wiesz o czym mówię, bynajmniej mam takie wrażenie. Z całej waszej piątki to właśnie ty i Harry mnie rozumiecie. Nikt inny nie zdoła tego pojąć. I ty dobrze wiesz dlaczego. - Powiedziała cały czas patrząc mi w oczy jej błękit połączył się z moim błękitem oczu. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale tak ma rację. Ja i Harry wiemy bardzo dobrze o czym ona mówi.
-Tak, nasz dwójka zrozumie cię najlepiej, to prawda.
-A jaka była wasza historia? - Spytała.
-Podobna do twojej, tylko dwa razy większa, bo nas było dwóch.
-Kiedy to się wam przytrafiło?
-W marcu trzy lata temu. Prawdopodobnie tego samego dnia. - Zapadła cisza.
-Dobra chodźmy, bo Niall wszystko nam zje. - Zaśmiała się wstając i ciągnąc mnie za rękę wyszliśmy z pokoju.
-Kto ostatni w kuchni zamawia kolacje!!  -Krzyknęła i zaczęła biec w stronę schodów.
-Ej!! - Krzyknąłem, i zacząłem ją gonić, niestety była szybsza. Gdy wbiegłem do kuchni wpadłem na nią stała przodem do wejścia i oboje się przewróciliśmy, prawie że całując. - Oszukiwałaś. - Powiedziałem wciąż na niej leżąc.
-Wcale nie. - Broniła się. - Nie moja wina że jesteś taki wolny i nie umiesz się do tego przyznać, że przegrałeś z dziewczyną. - Powiedziała z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. Wstałem z niej i podałem jej rękę by pomóc jej wstać. Chwyciła mnie a ja ją podniosłem. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.

piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

*Oczami Katherine*

Obudziłam się , poczułam pod sobą coś twardego, gorącego, ale cholernie wygodnego. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą piękną klatę. Spojrzałam wyżej i ujrzałam twarz lokatego. Dopiero teraz przypomniało mi się że przeniósł mnie z salonu a ja poprosiłam go by ze mną został. Tak znowu dopadły mnie wspomnienia. Moja okropna przeszłość. Tak bardzo się staram o tym zapomnieć, a to ciągle wraca. Ale mam nadzieję że w najbliższym czasie wszystko się zmieni. I przestanie mnie to nachodzić. Byłam wielce wdzięczna Harry'emu że ze mną został. Potrzebowała bliskości drugiej osoby. Teraz wiem że mam do kogo zawsze się zgłosić mam chłopaków. A tam nie miałam nikogo. Nigdy nikogo przy mnie nie było. Zawsze byłam sama. Wstałam ostrożnie siadając na łóżku. Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie nad drzwiami prowadzącymi na hol. Wskazywał 8:00. Wiedziałam że już nie zasnę, a chłopcy pewnie niedługo też się obudzą. Wstałam i w koszulce Hazzy poszłam do kuchni, z zamiarem przygotowania chłopakom pysznego śniadania. Weszłam do kuchni otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej szynkę, ser i ketchup, wzięłam z chlebaka chleb i zaczęłam robić tosty.Po 20 minutach na stole stały 6 dużych talerzy na których było pełno kanapek. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam szukać kubków. Jak już je znalazłam wrzuciłam torebki z esencją.  A już po chwili czajnik zaczął gwizdać i zalałam herbaty. Chwilę później w kuchni pojawił się Louis.
-Dzień dobry piękna. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Cześć przystojniaku. - Powiedziałam również z uśmiechem. - Jak się spało?
-A wiesz całkiem dobrze. Pomijając fakt że zasnąłem podczas filmu na podłodze z nogami na kanapie. A później widząc ciebie wtuloną w Harry'ego. Wręcz pięknie. - Powiedział z lekką ironią. Tak bynajmniej mi się wydawało. - Później od razu zasnąłem. I zapadłem naprawdę w bardzo głęboki sen. Ale już się wyspałem. - Powiedział. Nie widziałam jego twarzy gdyż był odwrócony do mnie plecami, siedząc przy stole na barowym krześle. Usiadłam obok niego.
-Aha. A ... Zaraz. Co robiłeś w moim pokoju?
-Gdy się obudziłem chciałem pogadać z Hazzą, ale w jego pokoju go nie zastałem, a zamiast tego uchylony drzwi od łazienki, a to nie podobne do niego więc wszedłem do niej a następnie do twojego pokoju i zobaczyłem jak wtulasz się w niego. - Powiedział, a głowę spuścił na dół wpatrując się tępo w blat tak jakby był urażony tym faktem. Jakbym go zraniła. Chyba wiem o co mu chodzi.
-Louis. - Nic. Nie odezwał się ani nie spojrzał na mnie. - Louis, spójrz na mnie. - Poprosiłam. Nie chętnie to zrobił. Zauważyłam że w oczach zbierają się mu łzy jakby miał się popłakać. - Louis o co chodzi?
-Naprawdę nie wiesz?
-Tak, nie wiem. Nie rozumiem twojego zachowania. Czemu masz łzy w oczach? O co chodzi Louis?
-Chodzi o ciebie. - Zrobił pauzę. A mnie zamurowało. O mnie??? Nie odezwałam się czekałam aż będzie kontynuował. Gdy nie odezwał się po dłuższej chwili spytałam.
-O mnie? A konkretniej? - Widać było że jest mu trudno. Chyba bił się z myślami czy mi powiedzieć czy nie. Więc siedziałam cicho i czekałam.
-Tak o ciebie. Bo ... Chodzi o to że ... Katherine. Ja ... Ym ... O jeny. Bo ... Bo ty ... Ugh ...
-No powiedz to. Zrozumiem wszystko. Tylko wyduś to z siebie wreszcie.
-Sama tego chciałaś. - Powiedział bardzo cicho, ale i tak to usłyszałam. - Katherine podobasz mi się. Spodobałaś mi się już wtedy gdy weszłaś do Nando's. - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Byłam w szoku. Chwilę mi zajęło nim się odezwałam. On w tym czasie spuścił głowę w dół.
-Louis ja. - wypuściłam ciężko powietrze. - Ja nie wiem co powiedzieć. Ja ... Ym ... - Spojrzał głęboko w moje oczy i powiedział.
-Zależy mi na tobie Kath. Cholernie mi na tobie zależy. Od chwili gdy cię pierwszy raz ujrzałem. Od momentu gdy wtedy w restauracji nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Nie mogę przestać o tobie myśleć. I jak cię wczoraj zobaczyłem z Hazzą w jednym łóżku to ... - Zacisnął oczy i usta, by po chwili się rozluźnić i mówić dalej. - To zabolało. O tutaj. - Powiedział i dotknął ręką swojej klatki piersiowej w miejscu gdzie znajduje się serce. Moja dłoń automatycznie powędrowała na jego którą trzymał przy sercu. On wziął moją dłoń i przyłożył mi do miejsca gdzie mam serce. Wzięłam głęboki wdech a samotna łza mimowolnie spłynęła mi po policzku. Zrobiło mi się tak jakoś lepiej. Teraz wiem że komuś w końcu na mnie zależy. Położyłam swoją drugą dłoń na jego policzku. Nie wiem sama co chciałam tym osiągnąć. Nie wiem co chciałam zrobić. Tym gestem dałam mu nadzieję, a wiem że nie powinnam, jest za wcześnie by cokolwiek stwierdzać. Czy go kocham? Nie wiem. Znamy się nie całe dwa dni, trudno to stwierdzić. Widziałam jego zdziwione spojrzenie na mój gest. Patrząc mu cały czas prosto w oczy powiedziałam.
-Louis, ja. Ja nie wiem. To jest ... -Zacięłam się. - To wszystko dzieje się zbyt szybko, znaczy nasza znajomość trwa zbyt krótko. Znamy się dwa dni. Louis zrozum. Nie wiem co czuję do ciebie. Nie powiem że nic, ale nie powiem też że coś. To jest skomplikowane. Ty ... Ty nie zrozumiesz.
-Wytłumacz mi. - Gdy po chwili nie uzyskał ode mnie odpowiedzi odezwał się jeszcze raz. - Postaram się zrozumieć.
-Nie teraz. Kiedyś ci powiem. Może. A teraz jedz śniadanie bo wystygnie. - Powiedziałam, a widząc że chce się odezwać szybko dodałam. - Ja idę obudzić chłopaków. - Uśmiechnęłam się. - Smacznego. - Nie czekając na jego odpowiedź szybko pobiegłam na górę wpadając na schodach na Hazzę.
-Oh ... Harry? Śniadanie jest w kuchni. Idź jeść bo wszystko ostygnie. - Uśmiechnęłam się i wparowałam do pokoju Liam'a.
-Wstawaj śpiochu!!! - Krzyknęłam rzucając się na niego do łóżka.
-Aaaa!!! Kath!! - Wrzasnął - Daj mi spać. - Dodał już normalnie.
-Nie. Śpiochu śniadanie czeka w kuchni i gorąca herbata. Więc marsz na dół i to już. - Westchnął ciężko ale wstał i powoli udał się na dół. A ja udałam się do następnego pokoju, w którym zastałam ... Hmm ciężko stwierdzić kogo, gdyż był zwinięty w kłębek i cały schowany pod kołdrą. Weszłam głębiej do pokoju a w oczy rzuciła mi się paczka papierosów leżąca na podłodze. Więc już wiedziałam w czyim jestem pokoju.
-Zayn. - Szepnęłam mu do ucha. Nic. - Zayn kotku. - Powiedziałam przesłodzonym głosem. Nadal nic. Położyłam się obok niego wtulając w jego plecy. - Zayn. - Zamruczałam mu do ucha. Poruszył się. - Skarbie.
-Yghm - Jęknął. A ja się zaśmiałam. Poczułam jak się porusza. Więc wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Ej no dajcie spać człowiekowi. - Wymamrotał sennie. Co skomentowałam śmiechem.
-Hahahah. Zayn jest prawie dziewiąta, a na dole stygnie śniadanie które dla was przygotowałam.
-Oooo jak miło. - powiedział ewidentnie już rozbudzony. Nie wiem czy było to spowodowane tym że powiedziałam że jest dziewiąta, czy że zrobiłam śniadania. A może o to że czule go masowałam po brzuchu z nudów. Odwrócił się do mnie przodem z wielkim uśmiechem na twarzy. Teraz moje ręce chodziły w tę i we w tę po jego plecach. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej. Czy on chce mnie pocałować?? Ale tak się nie stało sięgnął ręką na szafkę nocną i jak się okazało wziął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął jednego i zapalił go. Wziął jednego bucha, potem drugiego i odwrócił się w moją stronę. Chcesz zapytał wypuszczając dym i pokazując papierosa i uśmiechając się cwaniacko.
-Tak. - Powiedziałam lekko i szeptem. Sama nie wiem czemu. Zayn zaciągnął się dymem i przywarł do mnie ustami wypuszczając dym prosto w moje płuca a ja się nim zaciągnęłam poprzez pocałunek. Odsunął się lekko ode mnie po czym wyciągnął z paczki drugiego papierosa podpalając go trzymając poprzedniego wciąż zapalonego w ręce i podał mi i podał mi go. Ja wciąż będąc w szoku tym co przed chwilą miało miejsce nie wiedziałam co zrobić. Mózg kazał mi jak najszybciej stąd uciekać, ale serce kazało zostać. Chciałam uciec ale chciałam zostać. Co robić? Nie byliśmy parą a on mnie pocałował i jeszcze teraz częstuje mnie fajką. Co jest z nim nie tak? Niepewnie wzięłam od niego papierosa i zaciągnęłam się nim. Leżeliśmy tak dość długo i paliliśmy papieros za papierosem w ciszy. W końcu wstałam z łóżka i nie patrząć na niego powiedziałam.
-Zejdź na dół do Louisa, Hary'ego i Liam'a. I odgrzej sobie śniadanie. - Powiedziałam wychodząc z pokoju, nie czekając na jego odpowiedź. Udałam się do pokoju Niall'a jak się okazało ten jeszcze spał w najlepsze. Skoczyłam na niego ten otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Cześć mała - Powiedział z uśmiechem.
-Cześć Niall. Jak się spało kochanie?
-Wspaniale. - Wyczułam ironię w jego głosie. - Zasnąłem pod stołem. A Zayn brutalnie mnie obudził waląc w stół popielniczką. Nie wiedział że tam śpię więc się na niego nie gniewam. Ale sam fakt jak zostałem wybudzony. W dodatku miałem chipsa na twarzy.
-Dobra Nialler idziemy jeść. Śniadanie gotowe na stole w kuchni stygnie.
-Coo??!! I ty dopieri teraz mówisz. - Wystrzelił z łóżka jak z procy a ja zaraz zanim.
Dosiedliśmy się do chłopaków i odgrzewając kanapki następnie je zjedliśmy. Po śniadaniu posprzątam Harry. A ja z chłopakami poszliśmy do salonu a chłopcy włączyli xboxa i zaczęli grać w Cal Of Duty.