środa, 23 października 2013

Rozdział 10

*Oczami Nialla*

Obudziłem się. Spojrzałem na zegar. Wskazywał 11:00. W moim łóżku wciąż słodko spała, piękna dziewczyna mocno się we mnie wtulając jakby się czegoś bała. Owszem wiem że się boi. Ale przy mnie jest bezpieczna. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w nią jak śpi. Prześliczny widok. Po jakiś 20 minutach dziewczyna zaczęła się przebudzać.
-Słonko. - Szepnął w jej stronę. Poruszyła się niezadowolona. - Piękna. Czas wstawać.
-Jeszcze pięć minut proszę. - Wyszeptała w moją koszulką, próbując jeszcze postać.
-I tak już nie zaśniesz. Wstawaj.
-Nie chce mi się. Jest mi tak bardzo wygodnie. - Zwróciła swój wzrok w moją twarz i spojrzała w moje oczy. - Ty jesteś wygodny. - Powiedziała z uśmiechem. A ja zaśmiałem się lekko.
-To co zastajemy w łóżku leniuchu? - Spytałem z cwaniackim uśmiechem.
-Tak. - Powiedziała znów wtulając się w moją klatę.
-Tak łatwo nie będzie. -Szepnąłem. Wstałem i szybko złapałem ją i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach. Przebiegając przez salon w stronę tarasu napotkałem dziwne spojrzenia chłopaków. No tak ja biegnący z Kath na rękach, a ta krzyczy jakby ją diabeł opętał. A może opętał? ... Nie nic, nieważne. Wybiegłem przez drzwi prawie wywalając się o krzesło które stało na tarasie i wbiegając do ogrodu wskoczyłem z nią do basenu.
-Niall!! Jak mogłeś!!  -Wydarła się na mnie.
-Oj kochana nie gniewaj się. Złość piękności szkodzi. - Zaśmiałem się.
-Bardzo śmieszne wiesz! Przez ciebie jestem cała mokra! A mamy połowę października idioto! - Wyszła oburzona z basenu. I naburmuszona ruszyła w stronę drzwi. Wyszedłem za nią. I za nim zdążyła wejść do środka i zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, złapałem ją w talii i przyparłem do szklanej ściany, więc chłopaki mogli widzieć wszystko co robię.
-Katherine nie gniewaj się. Chciałem tylko żebyś się rozchmurzyła, żeby było śmiesznie. - Powiedziałem schylając by spojrzeć jej w oczy gdyż miała spuszczoną głowę.
-Nie gniewam się. Na ciebie bym nie mogła. Nawet jakbym chciała, to po postu nie mogę. Nie potrafiłabym.
-Dlaczego? Znaczy cieszę się że się nie gniewasz i w ogóle, ale mówisz że nie mogłabyś, nie potrafiłabyś się na mnie gniewać. Dlaczego?
-Bo cię kocham wariacie. - Powiedziała patrząc mi głęboko w oczy.
-Też cię kocham. - Powoli zaczęliśmy zbliżać nasze twarze do siebie. I w końcu nasze usta się spotkały. Całowaliśmy się najpierw powoli. Zamknęliśmy oczy całując coraz namiętniej. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Przyłożyłem swoje czoło do jej i patrzałem głęboko w błękit jej oczu, topiąc się w nim. Nasze oddechy były nierówne, ciężkie. Staliśmy tak jeszcze chwile, po czym weszliśmy do domu.
-Co tam zakochani? - Rzucił w naszą stronę Liam. Ona się lekko zarumieniła, a ja się troszkę zmieszałem.
-A jak ma być? - Spytała. Ale nie dostała odpowiedzi, bo każdy ją znał.
-Gratuluję, mam nadzieję że będzie razem szczęśliwi i wam się ułoży. - Powiedział Louis wstając z kanapy.

*Oczami Katherine*

-Katherine nie gniewaj się. Chciałem tylko żebyś się rozchmurzyła, żeby było śmiesznie. -Mówiąc to schylał się by spojrzeć mi w oczy, co mu uniemożliwiałam mając głowę spuszczoną w dół.
-Nie gniewam się. Na ciebie bym nie mogła. Nawet jakbym chciała, to po postu nie mogę. Nie potrafiłabym. -Powiedziałam lekko się uśmiechając, czego nie mógł zauważyć.
-Dlaczego? Znaczy cieszę się że się nie gniewasz i w ogóle, ale mówisz że nie mogłabyś, nie potrafiłabyś się na mnie gniewać. Dlaczego? - On serio nie rozumie? No cóż.
-Bo cię kocham wariacie. -Spojrzałam mu głęboko w oczy topiąc się w ich oceanie haha.
-Też cię kocham. -Odpowiedział przysuwając się w moją stronę. Nagle nasze usta się złączyły, gdy się tak stało poczułam się jakby stado fajerwerek wystrzeliło w powietrze. Zamykając oczy całowaliśmy się z coraz większym uczuciem, bardziej namiętniej. Gdy przerwaliśmy pocałunek Niall oparł swoje czoło o moje. Zatapiając się w błękicie moich oczu a ja jego. Staliśmy tak chwile uspakajając oddechy, a następnie weszliśmy do środka.
-Co tam zakochani? - Zaskoczyło mnie to pytanie, tym bardziej wychodzące z ust Liam'a. Zarumieniłam się leciutko. Mam nadzieję że nikt tego nie spostrzegł.
-A jak ma być? -Spytałam, patrząc po kolei na każdego z nich. Słowem się nie odezwali.
-Gratuluję, mam nadzieję że będzie razem szczęśliwi i wam się ułoży. - Powiedział Louis wstając z kanapy i podchodząc do mnie z uśmiechem. Nie powiem tym pytaniem Louis wybił mnie z tropu. Byłam całkowicie zszokowana. Podszedł bliżej mnie i się przytulił - Mała, ja zawsze będę na ciebie czekał. Nie ważne co się stanie wiedz że zawsze możesz do mnie przyjść. A jeśli kiedyś coś się stanie i zerwiesz z Naill'em czego oczywiście ci nie życzę bo chcę byś była szczęśliwa to wiedz że, ja cię też kocham i zawsze będę czekał, tylko daj mi znak. - Wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam w jego ramionach na te słowa. Następnie odrywając się ode mnie stanął i powiedział coś czego bym się nie spodziewała. - Słuchajcie, jest coś czego jeszcze o mnie nie wiecie. Chciałem to wam wczoraj powiedzieć, ale nie chciałem tej dwójce przerywać pięknej chwili. - Wskazał ręką na mnie i Nialla. - Obiecałe sobie wczoraj że powiem wam z rana. I przepaszam żę mogę popsuć wam piękną chwile ale ... - Zaciął się.
-Ale? No słuchamy. Louis powiedz. Nikt nie będzie na ciebie zły. - Powiedziałam łapiąc go za ramię. Odwrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie. W tym czasie Zayn, Harry i Liam wstali z kanapy stając na przeciwko nas. Ja wyminęłam go stając przed nim to samo zrobił Niall.
-Tak samo jak Niall, ja jestem wampirem. I Harry również. Bo zaatakował nas ten sam. Trudno w to uwierzyć pewnie ale to prawda. Demon i Wampir w jednym ciele, nie wiem jak to się stało. Taki jestem. Tacy jesteśmy. - Poprawił się patrząc na Harry'ego. Nagle zamilkł. Było widać że chce jeszcze coś dodać ale nic nie mówił.
-Wiedziałem. - Odezwał się po chwili Niall. -Ja to po prostu czułem. To że w tym domu jest jeszcze chociażby jeden Wampir a tu się okazuję że nawet dwa. Wyczuwałem cię, was przez cały czas, tylko nie myślałem że to ty i Harry. Myślałem że ktoś się tu kręci, jakiś nie proszony gość. Gotowy w każdej chwili zaatakować. A przez cały czas to byliście wy.
-Tak. Chciałem wam już wcześniej powiedzieć, ale się bałem. Bałem się tego że weźmiecie mnie za wariata i uciekniecie, albo wyślecie na jakąś durną terapie. Bałem się tego że się mnie wystraszycie i uciekniecie, zostawiając mnie samego sobie. A ja po prostu nie chciałem was stracić. A teraz gdy Katherine się pojawiła w naszym życiu wszystko nagle się zmieniło. I najmroczniejsze tajemnice, to co zdaję się być nierealne ale jednak jest prawdziwe, zaczęło wychodzić z nas, zaczęliśmy zdradzać swoje sekrety które kilka lat skrywaliśmy.
-Czyli ty też. - Powiedziałam. Patrząc teraz raz na Nialla raz na Louisa i raz na Hazze spytałam. - Jak długo jesteście tacy. Jak długo ty masz 15 lat, ty 16 lat, a ty 18 lat?
-Od 8 miesięcy. - Pierwszy odezwał się Louis. - Ja i Harry. Zaatakował nas gdy wracaliśmy wyszliśmy z karnawału, było koło 23, a w okolicy nie było nikogo bo wszyscy byli w centrum. Myśleliśmy że umrzemy, ale jednak przeżyliśmy.
-A znosicie słońce? - Spytałam z lekkim strachem w oczach.
-Nie.
-No to jak?
-Pierścienie. One nas chronią. By taki zdobyć potrzebna jest Wiedźma. - Otworzyłam szeroko oczy. - Tak one też istnieją. - Powiedział widząc moją minę.
-A tak w zasadzie to ja mam 16 lat a nie 15. - Powiedział Harry. - Rok temu natknąłem się na pewne dokumenty, które mówiły że jestem straszy niż mi mówią. Więc gdy zostałem zmieniony miałaem 16 lat a nie 15. I mimo że straszy jestem w młodszej klasie.
-16 lat mam od 6 lat. - Powiedział Niall i zbliżył się do mnie. - Moja ciotka jest wiedźmą i pomagała mi, cały czas pomaga. I mówi że jak będę miał problem czy coś potrzebował to mam jej powiedzieć zawsze pomoże. Bo w mojej rodzinie jestem kimś w rodzaju Księcia, a moja ciotka jest z tej drugiej gałęzi rodziny i musi być mi posłuszna. Tak wiem to dziwne. I ciotka nigdy rodzicom nic nie powiedziała i nie powie nikomu z mojej rodziny. Za to zawsze mi pomoże. Bo ona wie że musi mi służyć. Ale nie wykożystuje jej. Katherine, jeśli chcesz być jedną z nas, jeśli chcesz być Wampirem musisz skończyć 16 lat to jest warunek.
-A co by się stało jeśli zostałabym zmieniona wcześniej?
-Wtedy umrzesz.
-Zaraz chcesz ... Chcesz się zmienić? - Harry spytał.
-Tak chcę. Zawsze tego pragnęłam. - Powiedział rozmarzona.
-Nie możesz. Nie pozwolę ci. - Dało się zauważyć że powoli zaczyna się wściekać.
-Nie ty o tym będziesz decydować! To moje życie! I będę z nim robić co chcę! Ty nie masz nic do gadania! - Wydarłam się na niego.
-Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia. - Dalej się wykłóca. Mam już go dosyć.
-Zmarnuje je jak zostanę człowiekiem i umrę. - Powiedział dość ostro.
-Ale ... - Przerwałam mu.
-Nie Harry!! Daj spokój!! Nie namówisz mnie do zostania człowiekiem!! - Krzyknęłam na niego
-Ja może nie. Ale Louis tak. W końcu to on za ciebie odpowiada. - Powiedział patrząc wyczekująco na Lou.
-Louis? - Spytałam. I spojrzałam na niego.
-Katherine ja cię zmuszać do niczego nie będę. To twoje życie i ty o nim decydujesz. Nic nas nie łączy żebym cię powstrzymywał. Gdybyś była moją siostrą, to pewnie starałbym się wybić ci ten pomysł z głowy.
- Powiedział Louis. A ja się uśmiechnęłam triumfajnie.
-Dziękuję Louis. - Powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Dziękuję. - Harry wyglądał na poważnie wkurzonego zachowanie Louisa. Ale przecież nie mają prawa mówić mi co mam robić. Co jest dla mnie dobre a co złe.
-Nie ja nie pozwolę ... - Zaczął Harry, ale Louis mu przewał.
-Nie Harry! Ty nie masz nic do mówienia w tej sprawie. A tym bardziej do pozwalania! To jest jej życie! I owszem ja za nią odpowiadam! I uszanuję każdą jej decyzję Harry. Czy ci się to podoba czy nie! Jesteśmy braćmi powinniśmy żyć w zgodzie ...
-Braćmi! Tak! - Krzyknął dało się słychać jakby szydził z tych słów. - Przyszywanymi Louis! Przyszywanymi! Nie zapominaj o tym! I ...
-Uspokójcie się dobra !!! - Wydarłam się uwalniając swoją moc i w tej chwili wokół mnie wydzielała się aura błękitu i czerwieni, przeszywana złotymi i srebrnymi pasmami. - Jesteście braćmi a zachowujecie się jak byście byli wrogami od wielu lat! Dajcie spokój! Kłótnia do niczego nie prowadzi!
-Co ty tam możesz wiedzieć ty ... - Hary zaczął coś mówić, ale mu przerwałam. Bałam się tego co może powiedzieć.
-Zamknij się!! - Krzyknęłam kolejny raz. Tym razem uwalniając kolejną moc. W salonie wywołałam wielkie tornado, wicher porwał wszystko w powietrze. Wszystkie meble unosiły się w powietrzu a razem z nimi w górę poderwali się chłopcy. Liam starał się do mnie dotrzeć ale mu nie pozwalałam. W końcu mu się udało złapał mnie za ramiona chciał coś zrobić, ale nim mu się to udało przeszedł przez niego prąd którym go poraziłam, kolejna moc wyrwała się spod kontroli. Liam padł nie przytomny na podłogę po czym uniósł się przez wicher w pomieszczeniu i wirował bezwładnie po całym pokoju. A wokół mnie zaczął wydzielać się ogień. który wirował.
-Kath! Kath! - Słyszałam czyjś krzyk. Tak jakby dochodził z oddali. - Katherine! Spokój! Uspokój się! Uspokój swój umysł! Stan umysłu jest najważniejszy! Musisz być spokojna. Katherine. Katherine Katherine. - Głos szeptał coraz ciszej moje imię. Zaczęłam robić głębokie wdechy i wydechy, a płomienie ognia robiły się razem z wydechem mniejsze, a wdechem większe, po chwili płomienie zaczęły się uspokajać i znikać. Prą już też przestał ode mnie promieniować. Mijały kolejne minuty a wicher wywołany nie chciał ustąpić. Zaczęłam myśleć o tym by ten wicher, to tornado, to wszystko ustało i po chwili poczułam jak przestaje wiać i wszystko znika a wszystkie meble i chłopaki z wielkim hukiem lądują na podłodze. W tych miejscach w których wylądowali w tych pozostali nie ruszali się z miejsca bojąc się mnie, że mogę coś zrobić. Po chwili moja aura również zniknęłam i wróciłam do normalności. Padłam na kolana miałam zamazany obraz, widziałam jak przez mgłę. Chwilę mi zajęło bym odzyskała całkowicie wzrok. Gdy już doszła do siebie wstałam i podbiegłam do Liama który przeze mnie jest nie przytomny.
-Liam! Liam błagam obudź się ja nie chciała ci krzywdy zrobić Li. Li proszę. - Zapłakałam. Chłopcy podbiegli do nas i patrzyli. Zayn przyłożył dwa palce do szyi Liama.
-Puls jest słabo wyczuwalny. On umiera.
-Nie, nie, nie! Li musisz żyć! - Wahając się położyłam lewą rękę na jego klatce piersiowej w miejscu gdzie ma serce drugą przyłożyłam do głowy Harry'ego który był obok mnie. - Nie ruszaj się. - Powiedziałam do niego czując że się oddala. I od razu się zatrzymał i lekko cofnął z powrotem. - Troszkę do tyłu się cofnij. Muszę być na prostej ręce. Zrobił co kazałam. Mając lewą ręką sztywną, prostą na sercu Li,a prawą trzymałam na czubku głowy Hazzy. - Może zapiec, ale błagam nie cofaj się.
-Dobra. - Powiedział z przerażeniem.
-Nie bój się. A teraz się odpręż, wyluzuj i zamknij oczy. - Zrobił jak kazałam. Ja się porządnie skupiłam. - Ani drgnij. - Powiedziałam i w tym momencie wokół mnie wybuchło czerwone światło. Harry się skrzywił.
-Aaaaa!! - Krzyknął.
-Harry! - Louis też krzyknął. - Harry wszystko w porządku?
-T-tak. - Powiedział przez zaciśnięte zęby
-Będzie dobrze spokojnie. Harry wytrzymasz. - W tej chwili czerwone światło zniknęło a pojawiło się błękitne. Zaczęło przechodzić na Liama.
-Aaaaaaa! - Harry syczał.
-Zayn złap mnie za głowę z obu stron koło skroni. - Od razu mnie złapał. - Tylko nie cofaj rąk. Po chwili Li się obudził, ale ja nie przerywałam czynności. Mój blask zaczął znikać. Gdy znikł całkowicie puściłam głowę Harry'ego i przytuliłam Liama. - Liam. Jak się cieszę. I przepraszam nie chciałam zrobić ci krzywdy.
-Nic się nie stało.
-A właśnie że stało. Przeze mnie prawie umarłeś.
-Przez ciebie wciąż żyję. Nie gniewam się. - Uśmiechnął się lekko.
-Powinieneś się przespać.
-Okej. I dzięki.
-Nie ma za co. W końcu to przeze mnie ...
-Nie! To moja wina, nie powinienem był się zbliżać.
-Dobrze już nic nie mówię. Zayn fajki.
-Jasne. Trzymaj. - Wzięłam całą paczkę i poszłam na taras. Zapaliłam jednego papierosa i zaciągnęłam się mocno. Wypaliłam go w dwie minuty i zapaliła następnego. Nagle poczułam parę rąk oplatającą się na mojej talii odwróciłam głowę i ujrzałam Niall'a.
-Nie pal tyle kochanie. - Powiedział całując mnie w szyję. -Proszę.
-Niall to mnie uspokaja.
-Wiem, ale zatruwasz się.
-Niall, proszę porozmawia o tym kiedy indziej dobrze?
-No dobrze. - Powiedział i pocałował mnie w policzek. Skończyłam papierosa i weszliśmy do środka.
-Katherine. - Harry zawołał mnie z  kanapy na której leżał
-Co? - Spytałam z niechęcią.
-Mogłabyś podejść proszę. Chcę pogadać.
-Niall zostaw nas.
-Dobrze. Będę w kuchni. - Uśmiechnął się do mnie.
-Okej. - Odwzajemniłam ten gest. - O co chodzi Harry?
-Bo ja chciałem cię przeprosić za to co powiedziałem. Wiem nie powinienem. To nie moja sprawa, ale ... ja po prostu nie chce tego dla ciebie zrozum mnie ... - Przerwałam mu.
-Nie Harry, to ty zrozum. Chcę tego. Zawsze tego chciałam. Od zawsze chciałam żeby wampiry istniały i zawsze chciałam być jedną z nich. A ty mi tego nie zabronisz. Nie odbierzesz mi marzeń. Rozumiesz to?
-Ale to jest ...
-Nie Harry skończ już. Skończ ten temat. - Powiedziawszy to wstałam i wyszłam. Poszłam do Nialla. Siedział przy stole i jadł.
-Ooo mój głodomorek. - Zaśmiałam się stając za nim i obejmując go na szyi. On odwrócił się do mnie i pocałował w usta. Posadził mnie na swoich kolanach i zaczął karmić kanapkami które zrobił. Po śniadaniu zabraliśmy się za przygotowanie czegoś na obiad Zaczynając od początku do końca.

1 komentarz: