-Mam dużo czasu! A teraz mów! - Westchnąłem ciężko, podszedłem do barku wyciągając z niego cztery piwa i usiadłem na podłodze wskazując miejsce obok by Niall zrobił to samo. Usiadł jak mu kazałem. Wręczyłem mu butelkę do ręki i zacząłem opowiadać.
/RETROSPEKCJA/
Byliśmy z Zayn'em na wielkiej imprezie w lesie, takie Party Hard. Było dużo ludzi, jeszcze więcej alkoholu, lał się litrami można tak powiedzieć, były różne pijackie zabawy, każdy był pijany, lub naćpany bo narkotyków było również mnóstwo. Nie było tam żadnej trzeźwej osoby. Muzyka głośno grała, światła dawały tylko lampki rozstawione co kilka metrów, a najjaśniej świeciło stanowisko DJ'a i bar. Byliśmy z Zayn'em mocno nawaleni i z dziewczynami poszliśmy się przejść, oddaliliśmy się od świateł lampek i poszliśmy na polane gdzie jedynym światłem, był blask księżyca. Wtedy się zjawili, demony, anioły i inne stwory pozbawione człowieczeństwa jak i te z jej resztkami, istoty nadprzyrodzone. Zaczęła się bitwa, pomiędzy nimi, nas nie zauważyli, zdążyliśmy się schować w krzakach. Ale w pewnym momencie jeden z nich wpadł na nas i ... znaleźli nas. Wyciągnęli i rzucili nami na sam środek polany, okrążyli nas. Walczyli o nas, bili się jedni próbowali nas skrzywdzić, a drudzy bronić. Dziewczyny rozszarpali na miejscu, na naszych oczach, przy nas. Byliśmy cali w ich krwi. A później zabrali się za nas, co prawda nie udało im się nas zabić, ale nieźle nas poharatali. Byliśmy pogryzieni, podrapani. A później zaczęło świtać i zniknęli. Udaliśmy się nad strumyk który znajdował się nieopodal przemyliśmy się i zaczęliśmy wracać do domu. Cały dzień zastanawialiśmy się co robić w związku z rozszarpanymi ciałami dziewczyn, co to było , jak to się zdarzyło. Ale gdy później poszliśmy na tę polanę drugi raz nie znaleźliśmy żadnych śladów bitwy która miała tam miejsce, ani ich. Więc stwierdziliśmy że to były halucynacje, nasze urojenia i nic takiego nie miało miejsca. Ale zmieniliśmy zdanie kilka godzin później. Gdy w nocy przyszły do nas, i chcieli przeciągnąć na swoją stronę. Gdy zaczęli się zbliżać do nas to naszedł nas nagły ostry ból głowy i zemdleliśmy. Następnie obudziliśmy się na podłodze w łazience z kawałki szkła pochodzące ze zbitego lustra, a my cali we krwi ze szramami na całym ciele.
/KONIEC RETROSPEKCJI/
-I od tamtej pory, wiedzieliśmy że jest coś z nami nie tak, że jesteśmy inni. Czuliśmy to. Czuliśmy tę moc. I zaczęliśmy trenować, uwalniać ją. Ja wybrałem dobro, i dostałem dary anioła, można powiedzieć że jestem aniołem. A Zayn, on zawsze był buntownikiem, wiesz Bad Boyem, to było z góry przesądzone że wybierze zło mimo tego że się starał o dobro, wstąpił w niego demon. Z każdym większym zdenerwowanie uwalnia się w nim demon, który próbuje nim zawładnąć. A ja zawsze go bronie, zawsze mu pomagam, by ta bestia go nie opanowała. Nigdy nie przejmie nad nim kontroli. Dlatego ja tu jestem i zawsze będę przy nim, na dobre i złe. Nawet w chwilach gdy się nienawidzimy chwilowo, jesteśmy na siebie źli, obrażeni, zawsze pójdę za nim nawet jak nie będzie tego chciał. Muszę być przy nim zawsze, bo jak mnie zabraknie to może być za późno a demon się uwolni i Zayn przestanie istnieć. A tego nie chce. On jest dla mnie jak brat. Jak go zabraknie, to ja się nie pozbieram, będzie mi ciężko na pewno. - Skończyłem opowiadać. A Niall cały czas patrzył prosto, był jakby w bezruchu. Nie odezwałem się już ani słowem czekałem na jego reakcje.
-To jest nieprawdopodobne, niemożliwe. - Odezwał się w końcu.
-Ale prawdziwe. To jest trudne do zrozumienia ... - Nie dane mi było dokończyć gdy wciął mi się w pół zdania.
-Tak, wiem. To co mówisz jest bardzo nierealne i nie rozumiem tego, ale ... - Nie wiedział co powiedzieć. Nie dziwię mu się. Gdy ktoś mi powiedział coś takiego, też bym nie wiedział co o tym myśleć. - ale ... - Pokręcił głową, i westchnął. - Nieważne.
*Oczami Nialla*
Skończył opowiadać, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
-To jest nieprawdopodobne, niemożliwe. - Powiedziałem po chwili.
-Ale prawdziwe. To jest trudne do zrozumienia ... - Przerwałem mu.
-Tak, wiem. To co mówisz jest bardzo nierealne i nie rozumiem tego, ale ... - Jak to powiedzieć? Nie umiem się wyrazić po tym co usłyszałem. Najpierw Katherine, teraz Liam i Zayn. - ale ... - Westchnąłem lekko. - Nieważne. - Teraz się już żaden z nas nie odezwał. Zapadła między nami cisza. Siedzieliśmy tak długo. Nie wiem jak Liam, ale ja rozmyślałem. Zastanawiałem się czy podobną historię mają Louis i Harry. Zastanawiałem się także nad tym czy by nie powiedzieć Liam'owi o sobie. Ale stwierdziłem że nie. Powiem im później wszystkim. Żeby się nie powtarzać. Siedzieliśmy tak dość długo i czekaliśmy kiedy Zayn się ocknie.
*Trzy godziny później*
-To twa już zbyt długo. Już dawno powinien się obudzić. Co się dzieje? - Liam chodził zdenewowany w kółko i nawijał jak opętany.
-Liam uspokój się.
-Łatwo ci mówić, to nie ty znasz go od czterech lat. To nie ty patrzyłeś zawsze jak upada, a potem podnosi się. To nie od ciebie zależy życie twojego przyjaciela. - Był bardzo zdenerwowany. Nie dziwię mu się. Ale ma rację
-Tak Liam, masz rację. Nie znam go tak długo jak ty, nie byłem przy nim w najgorszych momentach jego życia. Ale chodzeniem w kółko nic nie zdziałasz. - Nagle podszedł do Zayn'a i szarpnął nim i próbował go zbudzić.
-Zayn! -Krzyknął. -Zayn! Zayn! Zayn! Zayn! - Darł się cały czas jak opętany, szarpiąc nim na wszystkie możliwe strony. Podbiegłem szybko do niego i próbowałem odciągnąć od Zayn'a.
-Liam! Spokojnie. Tym nic nie zdziałasz a najwyżej pogorszysz daj mu czas.
-Ale on ... On ... on nigdy tak długo nie ...
-Spokojnie Liam, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Ciiii
-Aaaaaaa!!! - Nagle usłyszałem krzyk Zayn'a. Obaj zwróciliśmy się do niego chcąc podbiec.
-Zayn. - Powiedziałem z ulgą.
-Nie podchodź do niego. - Szepnął w moją stronę Liam.
-Zayn? Zayn to ty? - Zayn natychmiastowo spojrzał na niego.
-Liam. Dziękuję. Znowu mnie uratowałeś. - Powiedział i się uśmiechnął.
-Wróciłeś. - Wyszeptał. - Martwiłem się. Byłeś nie przytomny ponad trzy godziny. One są coraz silniejsze Zayn. Musisz wznowić trening odpornościowy. Żeby nie dały rady tak szybko nad tobą zapanować.
-Trzy godziny?! Serio?! - Krzyknął
-Tak, serio. - Powiedział ze smutkiem w głosie Li.
-Czas wznowić trening. A Niall przepraszam, wiem że cię wystraszyłem i to porządnie, nie chciałem.
-Spoko, wybaczam. - Powiedziałem z uśmiechem. Ten się tylko zaśmiał, charakterystycznym dla siebie śmiechem.
-Muszę zapalić. - Powiedział wstając i wychodząc na taras.
*Tydzień później*
Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś nudny film gdy nagle do domu prosto do salonu w wielkim pędzie wbiegli po kolei Katherine, Louis i Harry który zaraz po wejściu trzasnął drzwiami.
-Wróciliśmy!! - Krzyknęła rozradowana Kath. - Nigdy nie uwierzycie co nam się przytrafiło. - Powiedziała z uśmiechem.
-Po pierwsze - Zayn wstał z kanapy i podszedł do nich stając na przeciwko Kath i patrząc jej głęboko w oczy. My również wstaliśmy i podeszliśmy. - wytłumaczycie nam wasze nagłe wyjście na biwak. - Powiedział stanowczo.
-Dobrze niema spawy. - Powiedziała wciąż uśmiechająca się dziewczyna. - Siadajcie powiedziała wskazując na kanapę byśmy usiedli. Cała nasza piątka zajęła miejsce na kanapie,a ona stanęła przed nami. Ja siedziałem z brzegu, więc gdy ona przechodziła by zapewne stanąć na środku przed nami. Ja złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę tak by usiadła mi na kolanie zwrócona bokiem w moją stronę.
-No to opowiadaj. - Powiedziałem i objąłem ją w talii.
-Zaczęło się od tego że opowiedziałam wam moją historie z przeszłości. Później swoją historię opowiedzieli mi Lou i Hazza. Więc postanowiliśmy razem poćwiczyć, bo oni mają podobną historię za sobą co ja. Chcieliśmy w spokoju móc potrenować. I udało nam się. Rozpracowaliśmy nasze moce. Wiemy już jakie mamy i jak z nich korzystać. Powoli uczymy się nad nimi kontrolować. Niedługo będzie dobrze i wszystko będziemy mieli opanowane. - Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Była zadowolona. - To właśnie chciałam wam powiedzieć. A co u was? Co porabialiście przez ten tydzień jak nas nie było? - Zapytała wyraźnie zaciekawiona.
-A nic takiego Liam opowiedział piękną ale straszną historię żywcem wziętą z życia Zayn'a jak i jego samego. Szkoda że tego nie słyszeliście. Bo mają podobną historię do was. Zayn dusi w sobie demona wielką, straszną bestię która próbuję przejąć nad nim kontrole i pozbawić go życia. A Liam, on jest aniołem, który strzeże przed złem Zayn'a. To tak w skrócie. A i oni też ćwiczyli tyle że u nas na ogrodzie. Spokojnie niczego nie zdemolowali.
-Aha. A więc ... Wy też ? - Zapytała nie śmiało.
-Tak też. - Powiedział Zayn.
-Ale zachowywaliście się wtedy jakbyście nie wierzyli.
-No cóż udawaliśmy bo nie chcieliśmy wyjść na jakiś idiotów, którzy wierzą w takie nierealne bzdury. - Powiedział Liam.
-Ej jest coś co musicie wiedzieć. - Powiedziałem, jeszcze bardziej i mocniej otulając Kath w talii.
-No to mów. - Zachęcił mnie Louis z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Ja jestem ... -Zacząłem, ale nie mogłem dokończyć. Wiedziałem że muszę im to powiedzieć, ale się bałem. Bałem się ich reakcji. - Jestem Nieśmiertelnym. - Powiedziałem prawie szeptem.
-Mógłbyś powtórzyć? - Poprosił Harry. Chwilę siedziałem cicho, by po chwili odezwać się jeszcze raz.
-Jestem Nieśmiertelny. - powiedziałem patrząc Katherine prosto w oczy.
-Jesteś ... Co? - Spytał Zayn. I widziałem przerażenie w oczach dziewczyny w którą ciągle się wpatrywałem.
-Nieśmiertelny. Nieumarły. Jestem Wampirem. - Powiedziałem nie przerywając kontaktu wzrokowego z Kath.
-Wampir? - Wyszeptała prosto w moją twarz.
-Tak. - Odpowiedziałem również szeptem. Uśmiechnęła się.
-Od zawsze kocham wampiry. One zawsze mnie inspirowały. Zawsze chciałam być jedną z nich. Nieśmiertelna. Wiecznie młoda i piękna. Bez ograniczeń. Po prostu wolna. - Wciąż szeptała i tylko ja mogłem ją usłyszeć. - Chcę być jedną z was. Chcę być wampirem. Niall, proszę.
-Dobrze, ale nie teraz. Gdy nadejdzie odpowiedni czas.
-Czyli kiedy?
- Gdy skończysz szesnaście lat. Tylko na razie nikomu o tym nie mów okej? - Poprosiłem ładnie.
-Oczywiście. - Już żadne z nas się nie odezwało. Zapadła cisza. A my wpatrywaliśmy się sobie głęboko w oczy. Tak bardzo byliśmy w siebie zapatrzeni że nawet nie zauważyłem kiedy chłopcy sobie poszli zostawiając nas samych. Cały czas siedzieliśmy wpatrzeni w siebie nic nie mówiąc i nagle z tego "transu" wybudził nas zegar oznajmiający że wybiła północ. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę schodów gdy weszliśmy na piętro, zapytałem się jej.
-Idziesz do siebie czy do mnie? Bo z tego co pamiętam nie lubisz zostawać sama.
-Nie sprawię ci problemu? - Zapytała niewinnie.
-Najmniejszego. - Uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła mój gest i udaliśmy się do mnie. Najpierw ona wzięła prysznic, a później ja. Leżeliśmy w łóżku i rozmawialiśmy dość długo. Zasnęliśmy chyba coś koło trzeciej nad ranem.
Świetny rozdział, pisz dalej xD <3
OdpowiedzUsuń