sobota, 19 października 2013

Rozdział 6

*Oczami Katherine*

Siedziałam na kanapie i patrzałam jak Zayn i Liam grają razem w Call Of Duty. Po jakiś 15 minutach wstali.
-Mamy coś do załatwienia na mieście. - Powiedział Zayn.
-Macie, pograjcie sobie wy w coś,  a my wychodzimy.
-Kiedy wrócicie? - Spytała ciekawy Niall
-Bo ja wiem. Jak wrócimy to będziemy. - Powiedział Liam z uśmiechem na twarzy.
-Zayn! - Krzyknęłam zanim opuścili dom.
-Co?
-Czy będę mogła ... - Nie dane mi było skończyć, gdyż Zayn mi przerwał.
-Jasne. W szufladzie przy łóżku. - Powiedział z uśmiechem i wyszedł. Ten chłopak wie o co mi chodzi. Hahaha. Zaśmiałam się w duchu. Wstałam z kanapy i udałam się do jego pokoju. Z szuflady wyciągnęłam papierosy i zapalniczkę. Wyciągnęłam jedną fajkę i zaciągnęłam się mocno. Tak, tego mi było trzeba. Rzuciłam się na łóżko mulata i leżąc na plecach na jego łóżku powoli zaciągałam się dymem z papierosa. Po 10 minutach wróciłam na dół. Nialler i Lou dalej grali, a Hazzy wciąż nie było w salonie. Siedziałam na kanapie i się strasznie nudziłam. W końcu Lokowaty postanowił zaszczycić nas swoją obecnością, wychodząc z kuchni.
-Harry !!! - Krzyknęłam. A ten podskoczył i spojrzał na mnie. - Wreszcie. Nudzi mi się. - Powiedziałam już normalnie, robiąc smutną minkę. W tym samym czasie do domu wrócili Liam i Zayn. Szybko wrócili pomyślałam w pierwszej chwili a następnie patrząc na zegar stwierdziłam że jednak nie tak szybko. Nie było ich 2 godziny. Wchodzący do pokoju z torbą Zayn, i Liam z plecakiem i jakąś teczką zdziwili mnie.
-Ej!! Skąd macie moje rzeczy?! - Spytałam zszokowana.
-Zabraliśmy je z twojego pokoju hotelowego i zapłaciliśmy za twój pobyt tam. Od teraz mieszkasz z nami. - Powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn.
-A to - Wskazał na teczkę Liam. - są twoje papiery, wszyściutkie. Dzięki którym załatwiliśmy ci szkołę. Będziesz chodzić do jednej klasy z Harrym.
-Cooo??!! Mam mieszkać z wami?? Ja .. Nie mogę. Ym ... nie.
-Bez dyskusji, zostajesz z nami.
-Ale ...
-Spokojnie. Pójdę później do urzędu i podpisze papiery na twojego opiekuna. Mam tam kilku znajomych więc bez problemu mi dadzą odpowiednie papiery bez zbędnych osób i podpisów. - Powiedział Louis. No tak w sumie to może on zrobić coś takiego w końcu jest już pełnoletni, ale bierze na siebie całą odpowiedzialność. Za mnie. Jeśli ja coś zrobię to on będzie pogrążony.
- Nie Lou, ja nie mogę. Nie chcę żebyś był za mnie odpowiedzialny.
-Nie martw się. Nie dam ci żadnych zakazów, nakazów, ani nic z tych rzeczy. Możesz obić co chcesz.  Chłopakom też takie papiery podpisałem. Jestem odpowiedzialny za całą czwórkę  tych wariatów. - Powiedział śmiejąc się. - A o jedną osobę więcej do opieki - Przy tym słowie zakreślił cudzysłów w powietrzu. - Nic mi nie będzie. I tak nikt mnie nie słucha. A przynajmniej nie wezmą was do domu dziecka czy sierocińca czy Bóg wie gdzie jeszcze. - No w sumie to ma racje.
-Dziękuję Louis. Jesteś kochany. - Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. - Jesteś wspaniały. Wszyscy jesteście. Dziękuję wam.
-Czuj się jak w domu. W końcu od dzisiaj, to też jest już twój dom. Pamiętaj zawsze masz gdzie wracać. Jakbyś miała jakiś problem masz nas. - Powiedział troskliwie Liam. - A ja odkleiłam się od Louisa i wzięłam mój plecak. Chciałam także wziąć torbę ale Harry mnie uprzedził. Więc razem udaliśmy się do mojego pokoju. Harry pomógł mi rozpakować swoje rzeczy i tak dużo ich nie było. Gdy skończyliśmy Harry złapał mnie za nadgarstki i pociągnął w swoją stronę siadając na łóżku, a ja stałam między jego nogami.
-Usiądź. - Powiedział i wskazał miejsce obok siebie, więc usiadłam. - Odpowiesz mi na pytanie jak cię o coś zapytam?
-Zależy jakie to pytanie.
-Odpowiesz czy nie? To ważne. - Westchnęłam ciężko.
-Dobrze odpowiem. O co chodzi?
-Czemu wczoraj chciałaś żebym został z tobą? - Wiedziałam że o to się zapyta.
-To jest dla mnie trudny temat. Proszę nie każ mi tego mówić. Nie chcę o tym myśleć.
-Ale musi być coś ważnego, coś co cie dręczy, coś czego się boisz że tak postąpiłaś. Proszę powiedz mi. O co chodzi Katherine.
-Harry ... to ... ja ... - Dopadły mnie wspomnienia. Znowu wróciły. Wrócił obraz z tamtych wydarzeń. I zaczęłam mu opowiadać.

/RETROSPEKCJA/
 Wracałam właśnie do domu z kolejnej imprezy pijana i zmęczona. Była 3:15. Nic mi się nie chciało. Jedno na co miałam ochotę to położyć się w ciepłym wygodnym łóżku i zasnąć. Weszłam do domu. Nic cisza. Rodziców nie było w domu, albo nie zauważyli że zniknęłam i znów udałam się na imprezę i spali w najlepsze. Ale nie ma ich w domu ponieważ nie widziałam na wieszakach ich kurtek. "Lepiej dla mnie" pomyślałam. Po cichu i na palcach udałam się do swojego pokoju. Położyłam się i od razu zasnęłam. Obudziły mnie jakieś dziwne dźwięki. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 4:07. Usiadłam na łóżku i zapaliłam światło. I zamurowało mnie. W moim pokoju były różne stwory, demony. "Co jest grane? Co tu się kurwa dzieję?" Pytałam samą siebie w myślach. Miałam wielkie nadzieje że to tylko zły sen i zaraz się obudzę. Ale nic takiego się nie działo. To była prawda. To się działa naprawdę. Nie mogłam w to uwierzyć nie mogłam nic zrobić. W pokoju pojawiało się ich coraz więcej. Szybko wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju na holu było ich pełno tak samo jak w innych pokojach. Nie wiedziałam co robić. Były wszędzie. Szły za mną. Wbiegłam z powrotem do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Dobijały się chciał wejść. "Czego one chcą?!" Krzyczałam do siebie w myślach. "Jak to możliwe?! Co się dzieje? Jak to możliwe że demony są w moim domu, że w ogóle istnieją? Co jest grane?" Od tego czasu zaczęłam wierzyć w istoty nadprzyrodzone. Wszystkie jakie tylko istnieją. A każdej nocy gdy jestem sama w pokoju mnie nawiedzają. Przychodzą do mnie. Szepczą coś. Namawiają mnie do różnych rzeczy. Chcą żebym robiła złe rzeczy. Namawiają do morderstw, do okaleczania siebie i innych, do nękania. Chcą żebym była zła. Ale ja nie chce. Chce być normalna. Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Co jest ze mną nie tak? Że to właśnie do mnie przyszły. "Dlaczego ja?" pomyślałam wtedy i to pytanie zadaje sobie codziennie kilka razy od tamtego dnia. Każdego dnia, każdego wieczora i każdej nocy, gdy wyczuwam ich obecność zastanawiam się "Co ja takiego zrobiłam że zaczęły mnie nękać? Czym sobie na to zasłużyłam?". Nie widzę ich ale wiem że są w pobliżu, wiem że mnie obserwują. Wiem że są gdzieś obok. "Czemu całe zło spotyka zawsze mnie?"  


I nagle jeden z tych demonów wdarł się do mojego pokoju. Zaczął się do mnie zbliżać.
-Kim jesteś?! Co tu robisz?! Czego ode mnie chcesz?! - Zaczęłam krzyczeć do niego. Nie odpowiedział. Spodziewałam się tego. - Czego ode mnie chcecie ?!?! - Zaczęłam głośniej krzyczeć.
-Jesteś inna. - Wydobył z siebie przerażający pomruk.
-Inna?! Inna, znaczy jaka?!
-Jesteś naznaczona.
-Że co?!
-Jesteś naznaczona. Przemawia przez ciebie wielka moc. Wykorzystaj ją. Uwolnij. Oddaj nam ją. Przyłącz się do nas. Razem zdobędziemy wszystko. Razem możemy wszystko. Nie pożałujesz dnia w którym do nas dołączysz. Wtedy wszystko się skończy. Całe zło które cię spotykało od samych narodzin. Po prostu zniknie.
-Nie! Nie jestem! Nigdy nie byłam! Nie wiem o czym ty mówisz! Ja nic nie wiem by coś takiego miało miejsce! Ja nic nie wiem o żadnym naznaczeniu! Ani o żadnej piekielnej mocy! O ci chodzi?! Odejdź!
-Bo to się zdarzyło w dniu w którym się urodziłaś. Została przekazana ci wielka moc, potężna. Możesz ją wykorzystać przeciwko tym którzy przez całe życie cię dręczyli, dokuczali, poniżali. Pożałują dnia w którym zaczęli ci ubliżać. - I wtedy do pokoju wdarło się kilkoro innych demonów.
 Byli przerażający. I było ich tak wielu. Bałam i to bardzo, bardzo mocno. "Co robić? Co mam zrobić żeby oni sobie poszli, żeby zniknęli? I co on ma na myśli mówiąc że jestem naznaczona, mam moc? Co się dzieje?" Nie mogłam pozbierać myśli. Nie mogłam się ruszyć stałam w jednym miejscu cały czas, a oni się do mnie z każdą mijającą sekundą zbliżali. Powoli, bardzo powoli.
/KONIEC RETROSPEKCJI/
-Nie wiem co się stało później. Nie pamiętam. Wiem tylko tyle że zemdlałam, a jak się obudziłam leżałam cała obolała i zakrwawiona w łazience, na podłodze leżały kawałki szkła, lustro było zbite. Gdy wstałam z podłogi i przyjrzałam się sobie to... Moje ciuchy były całe podarte, postrzępione. A na ciele pełno śladów cięć. Do tej pory mam blizny, tyle że lekkie. Nie są już tak widoczne jak na początku. Jak trzy lata temu w marcu. I od tamtego czasu każdego dnia, każdej nocy mnie nawiedzają, a tylko wtedy gdy jestem sama. Sama w pokoju. Bo ... wydaje mi się że nie mają odwagi by pojawić się przy kimś. Harry boję się. Po prostu się boję. Możesz wziąć mnie za wariatkę Harry, ale to prawda. To wszystko miało miejsce. - Cały czas opowiadając mu to patrzyłam głęboko w oczy.
-Wierzę ci Katherine. Naprawdę ci wierzę, choć wiem że to mało prawdopodobne, ale ci wierzę. - Uśmiechnęłam się blado.
-Dziękuję Harry. Teraz już wiesz skąd takie zachowanie. Ja po prostu ... - Nie dane mi było dokończyć gdyż przerwał mi w pół zdania.
-Wiem. Boisz się. Będąc z nami nie masz czego. Tutaj z nami nic ci nie grozi. Uwierz mi. Zaufaj mi, zaufaj nam. - Poprawił się patrząc i pokazując bym się odwróciła. Za moim łóżkiem na podłodze siedział cała czwórka.
-Czy wy ... - Zaczęłam.
-Tak, wszystko słyszeliśmy. - Powiedział Louis wstając i podchodząc do mnie. Od razu się do niego wtuliłam. - Z nami jesteś bezpieczna. Z nami nic ci nie grozi. - Wyszeptał. Nie wiem ile tak siedziałam wtulona w Louisa, ale chyba dość długo gdyż byłam już cała zesztywniała. On tylko siedział i cały czas głaskał po plecach. Dodając mi tym otuchy. Czułam jakby wiedział przez co przechodzę.

*Oczami Louisa*

-Wiem. Boisz się. Będąc z nami nie masz czego. Tutaj z nami nic ci nie grozi. Uwierz mi. Zaufaj mi, zaufaj nam. -Poprawił się patrząc na nas i pokazał Kath by się odwróciła. Widziałem zdziwienie na jej twarzy, ale także ulgę, spowodowaną chyba tym że nie będzie musiała powtarzać tego kolejny raz.
-Czy wy ... - Zaczęła, ale jej przewałem.
-Tak, wszystko słyszeliśmy. - Powiedziałem wstając i podchodząc do mnie. Gdy usiadłem obok niej, szybko i mocno się we mnie wtuliła. Lekko się uśmiechnąłem, na szczęście nikt tego nie zauważył. - Z nami jesteś bezpieczna. Z nami nic ci nie grozi. - Wyszeptałem do jej ucha. Siedzieliśmy wtuleni w siebie z dobre 15 minut. Masowałem ją po plechach by poczuła się lepiej by się rozluźniła. Byłem tak bardzo zajęty dziewczyną, że nawet nie zorientowałem się kiedy chłopaki wyszli i zostawili nas samych. Dopiero teraz zauważyłem że nie ma ich w pokoju.
-Katherine!! Louis!! Pizza przyszła!! - Zawołał Niall z dołu. Kath w ogóle nie zareagowała.
-Kath, idziemy? - Nic nie odpowiedziała. - Katherine choć wiesz jaki jest Niall zaraz wszystko zje i nic dla nas nie zostanie a na pewno jesteś głodna. Jest 14:00 - Powiedziałem patrząc na zegar. Spojrzała mi prosto w oczy. Miałem wrażenie że ten moment trwa wiecznie, a w rzeczywistości była to tylko chwila.
-Dziękuję. - Powiedziała prawie szeptem.
-Za co? - Nie powiem zdziwiłem się.
-Za to że jesteś. Za to że mi pomagasz. Pocieszasz. Za to że jesteś przy mnie. Wiem że ty jeden jak nikt inny potrafi mnie w tej chwili zrozumieć. I ty jeden wiesz o czym mówię, bynajmniej mam takie wrażenie. Z całej waszej piątki to właśnie ty i Harry mnie rozumiecie. Nikt inny nie zdoła tego pojąć. I ty dobrze wiesz dlaczego. - Powiedziała cały czas patrząc mi w oczy jej błękit połączył się z moim błękitem oczu. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale tak ma rację. Ja i Harry wiemy bardzo dobrze o czym ona mówi.
-Tak, nasz dwójka zrozumie cię najlepiej, to prawda.
-A jaka była wasza historia? - Spytała.
-Podobna do twojej, tylko dwa razy większa, bo nas było dwóch.
-Kiedy to się wam przytrafiło?
-W marcu trzy lata temu. Prawdopodobnie tego samego dnia. - Zapadła cisza.
-Dobra chodźmy, bo Niall wszystko nam zje. - Zaśmiała się wstając i ciągnąc mnie za rękę wyszliśmy z pokoju.
-Kto ostatni w kuchni zamawia kolacje!!  -Krzyknęła i zaczęła biec w stronę schodów.
-Ej!! - Krzyknąłem, i zacząłem ją gonić, niestety była szybsza. Gdy wbiegłem do kuchni wpadłem na nią stała przodem do wejścia i oboje się przewróciliśmy, prawie że całując. - Oszukiwałaś. - Powiedziałem wciąż na niej leżąc.
-Wcale nie. - Broniła się. - Nie moja wina że jesteś taki wolny i nie umiesz się do tego przyznać, że przegrałeś z dziewczyną. - Powiedziała z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. Wstałem z niej i podałem jej rękę by pomóc jej wstać. Chwyciła mnie a ja ją podniosłem. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz