piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

*Oczami Katherine*

Obudziłam się , poczułam pod sobą coś twardego, gorącego, ale cholernie wygodnego. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą piękną klatę. Spojrzałam wyżej i ujrzałam twarz lokatego. Dopiero teraz przypomniało mi się że przeniósł mnie z salonu a ja poprosiłam go by ze mną został. Tak znowu dopadły mnie wspomnienia. Moja okropna przeszłość. Tak bardzo się staram o tym zapomnieć, a to ciągle wraca. Ale mam nadzieję że w najbliższym czasie wszystko się zmieni. I przestanie mnie to nachodzić. Byłam wielce wdzięczna Harry'emu że ze mną został. Potrzebowała bliskości drugiej osoby. Teraz wiem że mam do kogo zawsze się zgłosić mam chłopaków. A tam nie miałam nikogo. Nigdy nikogo przy mnie nie było. Zawsze byłam sama. Wstałam ostrożnie siadając na łóżku. Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie nad drzwiami prowadzącymi na hol. Wskazywał 8:00. Wiedziałam że już nie zasnę, a chłopcy pewnie niedługo też się obudzą. Wstałam i w koszulce Hazzy poszłam do kuchni, z zamiarem przygotowania chłopakom pysznego śniadania. Weszłam do kuchni otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej szynkę, ser i ketchup, wzięłam z chlebaka chleb i zaczęłam robić tosty.Po 20 minutach na stole stały 6 dużych talerzy na których było pełno kanapek. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam szukać kubków. Jak już je znalazłam wrzuciłam torebki z esencją.  A już po chwili czajnik zaczął gwizdać i zalałam herbaty. Chwilę później w kuchni pojawił się Louis.
-Dzień dobry piękna. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Cześć przystojniaku. - Powiedziałam również z uśmiechem. - Jak się spało?
-A wiesz całkiem dobrze. Pomijając fakt że zasnąłem podczas filmu na podłodze z nogami na kanapie. A później widząc ciebie wtuloną w Harry'ego. Wręcz pięknie. - Powiedział z lekką ironią. Tak bynajmniej mi się wydawało. - Później od razu zasnąłem. I zapadłem naprawdę w bardzo głęboki sen. Ale już się wyspałem. - Powiedział. Nie widziałam jego twarzy gdyż był odwrócony do mnie plecami, siedząc przy stole na barowym krześle. Usiadłam obok niego.
-Aha. A ... Zaraz. Co robiłeś w moim pokoju?
-Gdy się obudziłem chciałem pogadać z Hazzą, ale w jego pokoju go nie zastałem, a zamiast tego uchylony drzwi od łazienki, a to nie podobne do niego więc wszedłem do niej a następnie do twojego pokoju i zobaczyłem jak wtulasz się w niego. - Powiedział, a głowę spuścił na dół wpatrując się tępo w blat tak jakby był urażony tym faktem. Jakbym go zraniła. Chyba wiem o co mu chodzi.
-Louis. - Nic. Nie odezwał się ani nie spojrzał na mnie. - Louis, spójrz na mnie. - Poprosiłam. Nie chętnie to zrobił. Zauważyłam że w oczach zbierają się mu łzy jakby miał się popłakać. - Louis o co chodzi?
-Naprawdę nie wiesz?
-Tak, nie wiem. Nie rozumiem twojego zachowania. Czemu masz łzy w oczach? O co chodzi Louis?
-Chodzi o ciebie. - Zrobił pauzę. A mnie zamurowało. O mnie??? Nie odezwałam się czekałam aż będzie kontynuował. Gdy nie odezwał się po dłuższej chwili spytałam.
-O mnie? A konkretniej? - Widać było że jest mu trudno. Chyba bił się z myślami czy mi powiedzieć czy nie. Więc siedziałam cicho i czekałam.
-Tak o ciebie. Bo ... Chodzi o to że ... Katherine. Ja ... Ym ... O jeny. Bo ... Bo ty ... Ugh ...
-No powiedz to. Zrozumiem wszystko. Tylko wyduś to z siebie wreszcie.
-Sama tego chciałaś. - Powiedział bardzo cicho, ale i tak to usłyszałam. - Katherine podobasz mi się. Spodobałaś mi się już wtedy gdy weszłaś do Nando's. - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Byłam w szoku. Chwilę mi zajęło nim się odezwałam. On w tym czasie spuścił głowę w dół.
-Louis ja. - wypuściłam ciężko powietrze. - Ja nie wiem co powiedzieć. Ja ... Ym ... - Spojrzał głęboko w moje oczy i powiedział.
-Zależy mi na tobie Kath. Cholernie mi na tobie zależy. Od chwili gdy cię pierwszy raz ujrzałem. Od momentu gdy wtedy w restauracji nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Nie mogę przestać o tobie myśleć. I jak cię wczoraj zobaczyłem z Hazzą w jednym łóżku to ... - Zacisnął oczy i usta, by po chwili się rozluźnić i mówić dalej. - To zabolało. O tutaj. - Powiedział i dotknął ręką swojej klatki piersiowej w miejscu gdzie znajduje się serce. Moja dłoń automatycznie powędrowała na jego którą trzymał przy sercu. On wziął moją dłoń i przyłożył mi do miejsca gdzie mam serce. Wzięłam głęboki wdech a samotna łza mimowolnie spłynęła mi po policzku. Zrobiło mi się tak jakoś lepiej. Teraz wiem że komuś w końcu na mnie zależy. Położyłam swoją drugą dłoń na jego policzku. Nie wiem sama co chciałam tym osiągnąć. Nie wiem co chciałam zrobić. Tym gestem dałam mu nadzieję, a wiem że nie powinnam, jest za wcześnie by cokolwiek stwierdzać. Czy go kocham? Nie wiem. Znamy się nie całe dwa dni, trudno to stwierdzić. Widziałam jego zdziwione spojrzenie na mój gest. Patrząc mu cały czas prosto w oczy powiedziałam.
-Louis, ja. Ja nie wiem. To jest ... -Zacięłam się. - To wszystko dzieje się zbyt szybko, znaczy nasza znajomość trwa zbyt krótko. Znamy się dwa dni. Louis zrozum. Nie wiem co czuję do ciebie. Nie powiem że nic, ale nie powiem też że coś. To jest skomplikowane. Ty ... Ty nie zrozumiesz.
-Wytłumacz mi. - Gdy po chwili nie uzyskał ode mnie odpowiedzi odezwał się jeszcze raz. - Postaram się zrozumieć.
-Nie teraz. Kiedyś ci powiem. Może. A teraz jedz śniadanie bo wystygnie. - Powiedziałam, a widząc że chce się odezwać szybko dodałam. - Ja idę obudzić chłopaków. - Uśmiechnęłam się. - Smacznego. - Nie czekając na jego odpowiedź szybko pobiegłam na górę wpadając na schodach na Hazzę.
-Oh ... Harry? Śniadanie jest w kuchni. Idź jeść bo wszystko ostygnie. - Uśmiechnęłam się i wparowałam do pokoju Liam'a.
-Wstawaj śpiochu!!! - Krzyknęłam rzucając się na niego do łóżka.
-Aaaa!!! Kath!! - Wrzasnął - Daj mi spać. - Dodał już normalnie.
-Nie. Śpiochu śniadanie czeka w kuchni i gorąca herbata. Więc marsz na dół i to już. - Westchnął ciężko ale wstał i powoli udał się na dół. A ja udałam się do następnego pokoju, w którym zastałam ... Hmm ciężko stwierdzić kogo, gdyż był zwinięty w kłębek i cały schowany pod kołdrą. Weszłam głębiej do pokoju a w oczy rzuciła mi się paczka papierosów leżąca na podłodze. Więc już wiedziałam w czyim jestem pokoju.
-Zayn. - Szepnęłam mu do ucha. Nic. - Zayn kotku. - Powiedziałam przesłodzonym głosem. Nadal nic. Położyłam się obok niego wtulając w jego plecy. - Zayn. - Zamruczałam mu do ucha. Poruszył się. - Skarbie.
-Yghm - Jęknął. A ja się zaśmiałam. Poczułam jak się porusza. Więc wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Ej no dajcie spać człowiekowi. - Wymamrotał sennie. Co skomentowałam śmiechem.
-Hahahah. Zayn jest prawie dziewiąta, a na dole stygnie śniadanie które dla was przygotowałam.
-Oooo jak miło. - powiedział ewidentnie już rozbudzony. Nie wiem czy było to spowodowane tym że powiedziałam że jest dziewiąta, czy że zrobiłam śniadania. A może o to że czule go masowałam po brzuchu z nudów. Odwrócił się do mnie przodem z wielkim uśmiechem na twarzy. Teraz moje ręce chodziły w tę i we w tę po jego plecach. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej. Czy on chce mnie pocałować?? Ale tak się nie stało sięgnął ręką na szafkę nocną i jak się okazało wziął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął jednego i zapalił go. Wziął jednego bucha, potem drugiego i odwrócił się w moją stronę. Chcesz zapytał wypuszczając dym i pokazując papierosa i uśmiechając się cwaniacko.
-Tak. - Powiedziałam lekko i szeptem. Sama nie wiem czemu. Zayn zaciągnął się dymem i przywarł do mnie ustami wypuszczając dym prosto w moje płuca a ja się nim zaciągnęłam poprzez pocałunek. Odsunął się lekko ode mnie po czym wyciągnął z paczki drugiego papierosa podpalając go trzymając poprzedniego wciąż zapalonego w ręce i podał mi i podał mi go. Ja wciąż będąc w szoku tym co przed chwilą miało miejsce nie wiedziałam co zrobić. Mózg kazał mi jak najszybciej stąd uciekać, ale serce kazało zostać. Chciałam uciec ale chciałam zostać. Co robić? Nie byliśmy parą a on mnie pocałował i jeszcze teraz częstuje mnie fajką. Co jest z nim nie tak? Niepewnie wzięłam od niego papierosa i zaciągnęłam się nim. Leżeliśmy tak dość długo i paliliśmy papieros za papierosem w ciszy. W końcu wstałam z łóżka i nie patrząć na niego powiedziałam.
-Zejdź na dół do Louisa, Hary'ego i Liam'a. I odgrzej sobie śniadanie. - Powiedziałam wychodząc z pokoju, nie czekając na jego odpowiedź. Udałam się do pokoju Niall'a jak się okazało ten jeszcze spał w najlepsze. Skoczyłam na niego ten otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Cześć mała - Powiedział z uśmiechem.
-Cześć Niall. Jak się spało kochanie?
-Wspaniale. - Wyczułam ironię w jego głosie. - Zasnąłem pod stołem. A Zayn brutalnie mnie obudził waląc w stół popielniczką. Nie wiedział że tam śpię więc się na niego nie gniewam. Ale sam fakt jak zostałem wybudzony. W dodatku miałem chipsa na twarzy.
-Dobra Nialler idziemy jeść. Śniadanie gotowe na stole w kuchni stygnie.
-Coo??!! I ty dopieri teraz mówisz. - Wystrzelił z łóżka jak z procy a ja zaraz zanim.
Dosiedliśmy się do chłopaków i odgrzewając kanapki następnie je zjedliśmy. Po śniadaniu posprzątam Harry. A ja z chłopakami poszliśmy do salonu a chłopcy włączyli xboxa i zaczęli grać w Cal Of Duty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz